-
Postów
7 012 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
15
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Articles
Treść opublikowana przez mmw
-
Miałem E39 530d w automacie, auto z mniej ekonomicznym silnikiem, z dużo mniej nowoczesną skrzynią biegów, niewiele lżejsze od E60 i też w ciasnej Łodzi, gdzie skrzyżowania są co chwilę, nie przekraczało mi spalanie 11-12 litrów na 100 km.
-
Przyjrzyj się dobrze tej beemce. Jak zobaczysz te zdjęcia drugie, gdzie deszcz już zmył dużo sadzy, widać, że tak naprawdę to auto nie jest mocno uszkodzone. Ja bym dla siebie takie auto brał w ciemno jak bym szukał 550i. Wolę takie niż po dzwonie poważnym. Do tego pewnie samochód miał mały przebieg, chociaż dokładnie jaki nie wiadomo, bo nie dało się go odczytać na aukcji (pewnie coś z elektryką, albo straż odcięła główny kabel od akumulatora, bo tak robią) a w wydziałach komunikacji nie był spisywany. Jak widać wnętrze nie zostało w ogóle nawet okopcone a co dopiero nadpalone, podobnie z komorą silnika. Konstrukcja samochodu nie była nawet tknięta. Uszkodzenia prawego przodu to stopiony zderzak i lampa (obejrzałem dokładniejsze zdjęcia, których tu na forum nie ma) itd. Po wymianie odpowiednich elementów samochód ten musi być w pełni sprawny. I jak by nie patrzeć auto to jest bezwypadkowe, nawet jeżeli miało malowane lub wymienione pewne elementy. Zresztą już pisałem o bezsensie opisu "bezwypadkowy" bo tak naprawdę każdy go rozumie na swój sposób. Co do aukcji to nie tylko ludzie z Polski te auta kupują ale cały świat oraz również firmy z Ameryki. Dlaczego najczęściej się sprzedają do krajów mniej rozwiniętych? Przyczyna jest prosta - koszty naprawy. U nas ciągle są tańsze usługi blacharsko lakiernicze oraz jest dużo dostęp do części używanych i to części z demontażu a nie klepanych i klejonych. Dlatego z Niemiec auto z uszkodzoną np skrzynią biegów prędzej się sprzeda do Polski czy Słowacji, bo tu opłacalna jest naprawa takiego samochodu, a tam nie. Nie oznacza to, że to auto po naprawie będzie gorsze czy coś w tym stylu. Oczywiście są ludzie, którzy nie chcą mieć auta, w którym został pomalowany nawet zderzak (czego osobiście nie rozumiem, bo jak taki delikwent w swoim aucie obetrze na parkingu zderzak to co? sprzedaje to auto myśląc o nim "ale złom"?) i nikt im nie każe kupować samochodu z malowanymi lub wymienionymi elementami, ale darujmy sobie też określanie lekko uszkodzonych aut jako złomy, szrot itd. bo jak tu już ktoś wcześniej mądrze napisał, często z salonu ludzie wyjeżdżają nówkami z malowanymi lub wymienianymi elementami, bo uszkodzenia nowych samochodów w transporcie lub podczas wyładunku to niestety norma. Prawda absolutna, ale powtarzam po raz kolejny, że jak komuś szkoda 200-300 zł na sprawdzenie dokładnie auta przed zakupem, to sam sobie jest winny. Żyjemy w kraju bezwzględnych oszustów, szczególnie jeśli chodzi o branżę samochodową, więc dziwi mnie, że jeszcze w ogóle ktoś kupuje auto bez wizyty w serwisie. PS.. A i jeszcze coś. Koszt naprawy tego BMW nie przekraczał jego wartości. (Wartość samochodu: $49 000 USD, koszt naprawy: $34 568 USD). W Polsce doprowadzenie go do stanu idealnego nie przekroczyło pewnie 10 tys zł. Teraz chyba łatwo zrozumieć czemu takie auta opłaca się kupować do takich krajów jak Polska. :)
-
Samochody sprzedawane są na aukcjach. Popularne i poszukiwane modele sprzedają się znacznie drożej niż wynosiła by ich wartość rynkowa pomniejszona o wypłatę odszkodowania, czyli ubezpieczalnia zyskuje wręcz nie traci. Przykładowo auto jest warte 20 tys $, naprawa w ASO wyniosłaby 10 tys $. Auto idzie na aukcji za 12 tys $ ponieważ ktoś je naprawi taniej i i tak mu się opłaca je kupić. Ubezpieczalnia jest do przodu 2 tys $. Oczywiście mało popularne modele idą tanio i ubezpieczalnia już tak dobrze na nich nie wychodzi. Suma sumarum jednak ubezpieczalnie jakoś dają radę skoro system działa sprawnie i wszyscy są zadowoleni. W USA za to każdy, kto powoduje wypadek lub stłuczkę ma "ujemne punkty" w ogólnej bazie ubezpieczeniowej przez co ma podwyższone stawki. Każdy więc jeździ ostrożnie bo tak taniej. :)
-
Powiedz mi ile razy mam ci tłumaczyć to samo? Nie rozumiesz polskiego języka czy udajesz że nie rozumiesz? Nawet dałem ci cytat z certyfikatu własności z Californii na temat Total Loss. Powtarzam po raz ostatni. Total loss ubezpieczeniowy to sposób rozliczenia samochodu z ubezpieczalnią. Nie ma związku z tym czy naprawa przekroczy wartość samochodu czy nie. Ubezpieczalnia określa szkodę całkowitą samochodu i wypłaca pełną wartość rynkową auta, a pan Smith idzie sobie do salonu, dopłaca i kupuję nówkę. Ubezpieczalnia wystawia samochód na aukcję do sprzedaży. Nie ma znaczenia czy uszkodził błotnik czy skasował połowę samochodu. Wybrał taki sposób realizacji polisy i jego prawo. Samochód otrzymuje Salvage Certificate (czyli certyfikat samochodu do naprawy) z zapisem, który cytowałem wcześniej (jest w nim określenie Total Loss jak pewnie sam widziałeś). To moja ostatnia próba wytłumaczenia ci tego. Jeżeli nadal nie rozumiesz to odpuszczam. Ja auta z USA sprowadzałem wiele lat, ale jak widać ty wiesz lepiej. Z tym się zgadzam w 100% i zawsze wszystkich przed tym procederem ostrzegam. Znowu niestety jednak wychodzi twoje jakieś dziwne, ograniczone myślenie, bo intencją mojej poprzedniej wypowiedzi nie jest bronienie tych co cofają liczniki, ale podanie powodu całego tego procederu. Jak byś przeczytał to co napisałem ze zrozumieniem to wyciągnął byś odpowiednie wnioski. Nie wiem co to szczepan i chyba ty też nie bo jak wstawiony jest element na fabrycznych łączeniach, to kit nie jest potrzebny i jest git. Widać, że nie masz o niczym pojęcia człowieku. Powiedz mi w jakim celu w ASO można kupić elementy blacharskie i to nie tylko małe jak np. błotnik przedni albo drzwi. Można kupić każdą część karoserii. Poszycia dachu, błotników, szkielety karoserii itd. Po prostu wszystko. jak nie wierzysz, to zapraszam na realoem.com. Myślisz, że po co? Auta się naprawia na całym świecie, nawet po poważnych uszkodzeniach. Ważne żeby zrobić to dobrze a nie najtańszym kosztem.
-
Chłopie. Ile razy mam to samo tłumaczyć??? "Total loss" wpisane w title ma każde auto, za które ubezpieczalnia wypłaciła kasę!!! Nawet jak miało pęknięty zderzak. Nie ma to związku z zapisami głównymi jak rebuildable, salvage, destruction, parts only itd. Jak nie potrafisz tego zrozumieć to Twój problem. Dam Ci cytat z title stanu California "Salvage Certificate" czyli samochodu od odzysku, naprawy, odbudowy. "The vehicle described herein has been declared a total loss salvage vehicle per CVC 11515 and may not be registered without a vehicle identification numer (VIN) inspection per CVC 5505 and a break and light inspection." Może teraz zrozumiesz, bo widzę, że tak się zacietrzewiłeś, że nie przyjmujesz argumentów ludzi, którzy mają pojęcie o rynku amerykańskim. Zachowujesz się jak te oszołomy z wydziałów komunikacji i urzędów celnych, którzy na polecenie odgórne kolesiów z rządu "motywowanych" przez lobby nowych samochodów, robiło problemy wszystkim, którzy sprowadzali samochody z USA opierając się właśnie na tym zapisie "total loss" nie próbując zrozumieć o co w tym chodzi. Dopiero jak przegrali kilka spraw w sądach to się opamiętali. Nie zachowuj się jak ci co palili na stosie mądrzejszych od siebie nazywając ich czarownicami, bo nie rozumieli ich większej wiedzy niż sami posiadali. ;) Nigdy swoim klientom nie wciskam kitów. Mam dość tej branży właśnie przez to, że mam zbyt uczciwe podejście do ludzi. A ludzie lubią być oszukiwani i na to zasługują. Porządnego auta nikt nie kupi bo "za drogie", "cena z nieba" itd itd. Nieważne, że na zachodzie ta cena to norma tylko w Polsce cuda i okazje same. Co się dziwić, że importerzy kombinują i ściągają auta z problemami po to żeby coś zarobić, jeżeli nie chcą ludzi oszukiwać i cofać liczników albo składać auta z dwóch. Z tej opalonej beemy facet zrobił cacko, które pewnie każdy przegląd w ASO BMW przejdzie śpiewająco. Widocznie jednak nie była złomem do wyrzucenia a pełnosprawnym autem zewnętrznie zniszczonym. Całej sprawy nie chcę oceniać do końca bo nie znam tematu od wewnątrz. Oceniam tylko samochód i ogólną sytuację w branży. Co do zawieszenia. Widzę, że najlepiej wiesz co się przesuwa i w ilu procentach przypadków przy uszkodzonym zawieszeniu. Daj już spokój. Nie wiem skąd bierzesz swoją wiedzę, ale zapewniam Cię, że mam większe pojęcie o tym wszystkim niż ty. Wiesz jaki musi być dzwon żeby skrzywił się wózek w aucie albo szkielet karoserii? Gigantyczny!!! Zresztą kto kupi auto, w którym nie da się zrobić geometrii? Nie wciskaj mi słów, których nie napisałem. Ja dałem tylko przykład źle wyglądającego auta na zdjęciu, więc daruj sobie wywody jakie dane uszkodzenia mają skutki i czy były naprawiane "po polsku" czy w inny sposób. Nie masz pojęcia jakie auta sprzedaję i czy moi klienci są zadowoleni itd więc nie oceniaj mnie bo świadczy to tylko o tobie. I na koniec. Ci wszyscy "uczciwi" z tobą na czele pewnie w 80% jeździcie samochodami z cofanymi przebiegami lub po dużych dzwonach, bo niestety większość szuka "okazji" więc musiało tak trafić. Duża część już po zakupie się dowiaduje o tym. Ciekaw jestem czy przy odsprzedaży samochodu uczciwie informujecie nabywcę o całej odkrytej przeszłości samochodu. A może pchacie licznik z powrotem na 300 tys km albo więcej? Ja nie bronię człowieka, który to auto sprzedaje itd, bo nie bawię się w adwokata. Wg mnie samochód dobrze naprawiony to samochód pełnowartościowy a jak ktoś ma wydawać 100 tys na auto, powinien nie żałować tych 200-300 zł na dokładne sprawdzenie tego pojazdu, gdzie w przypadku kiepskiej naprawy lub innych problemów wszystko wyjdzie czarno na białym. Ludzie mają zawsze wybór.. PS. I jeszcze coś. Zakładając, że zostawię w aucie, które sprzedaję, ulubioną płytę CD za którą trzy dni wcześniej wywaliłem 50 zł. Zgadnij ilu klientów zadzwoni do mnie i przypomni mi o tym, dając możliwość odzyskania tego CD??? Jak jeden na dziesięciu da znać to jest już dobrze. Tacy są ci "uczciwi" Polacy. ;)
-
Nie masz pojęcia kolego nic na temat zapisów w Carfax lub Autocheck a wyciągasz dziwne wnioski. To auto ma title salvage więc nadawało się do naprawy. Problem z kilometrami polega na tym, że nie były odczytywane przy kolejnych zmianach rejestracji. Co do Total Loss to już tłumaczyłem wcześniej o co chodzi. Daruj sobie więc Twoje wnioski "Auto nadawało się tylko na złom. Niestety." bo piszesz totalne bzdury. Jak tu już kilka osób pisało, samochód wcale nie było mocno zniszczony lub uszkodzony i ja to samo uważam. Owszem pierwsze zdjęcia robią fatalne wrażenie, ale równie fatalne wrażenie robią np auta z urwanym zawieszeniem, a są to najlepsze typy uszkodzeń, nie mające wpływu na sprawność samochodu w przyszłości i po wymianie całego zawieszenia auto jest jak przed wypadkiem.
-
Jak ktoś nie ma pojęcia o rynku samochodowym USA to może nie rozumie sposobu rozwiązywania spraw z ubezpieczalniami i wtedy w zapisach TOTAL LOSS itd widzi problem. Po pierwsze czym innym jest ubezpieczeniowa szkoda całkowita a czym innym szkoda całkowita urzędowa. Np na Florydzie auto z lekko wgniecionym progiem lub słupkiem dostaje już Certyfikat Destrukcji i w tym stanie nie ma szans na jego ponowną rejestrację, mimo, że samochód może być naprawdę praktycznie nieuszkodzony. Z kolei w innych stanach samochód rozwalony totalnie, wyglądający jak by spadł w przepaść 200 metrów, może zostać po naprawie ponownie zarejestrowany jeżeli przejdzie odpowiedni przegląd. Z kolei ubezpieczeniowa szkoda całkowita to sposób rozliczenia polisy z klientem. W USA praktycznie każdy oddaje auto po stłuczce i bierze kasę. Nieważne czy auto ma zarysowane drzwi czy zmiażdżone pół przodu. W USA jest taka jakość usług ubezpieczeniowych i tyle. Ze strony klienta pada decyzja "oddaję auto" i to auto od razu w papierach ma ubezpieczeniową szkodę całkowitą i tyle. A czy auto z zarysowanym błotnikiem to złom? Proponuję tym najgłośniej krzyczącym w temacie, żeby się zastanowili czy tak naprawdę mają o co krzyczeć. W Polsce niestety jest taka chora mentalność pod kątem zakupu samochodu, że pierwsze, najważniejsze słowa padające w stronę sprzedawcy to "czy było coś malowane?". Jak słyszę ten tekst to mnie trzęsie. 90% aut sprowadzanych do Polski ma cofane liczniki lub jest po gigantycznych dzwonach. Jednak nie tego najczęściej dopatrują się nabywcy, ale malowanych elementów. Auto, które miało pomalowane drzwi bo ktoś zarysował o krzaki czy słupek na parkingu, odpada, ale to które ma cofnięte 200 tys km z licznika jest super bo ma oryginalny lakierek, który się świeci. Ludziom szkoda 200 zł na dokładne sprawdzenie auta w serwisie, bo wierzą, że "oryginalny lakier" to recepta na sukces przy zakupie auta. Latają potem jak debile z pożyczonym miernikiem dookoła auta ale dokumentacja przebiegu ich nie interesuje. Sama opcja "bezwypadkowy" do zaznaczenia na allegro, otomoto albo gratce jest głupotą, bo 90% aut z opisem BEZWYPADKOWY w rzeczywistości taka nie jest. Za to wg polskiej, bezsensownej logiki, auto z malowanymi drzwiami nie jest bezwypadkowe i sprzedawca, który ma w opisie ogłoszenia, że auto jest bezwypadek, a ktoś odkryje, że miało jakiś element malowany, zostanie nazwany oszustem, bandytą itd. Na zachodzie nikt nie wnika czy auto było malowane czy nie. Jeżeli jest dobrze naprawione jest tyle samo warte jak to z oryginalnym lakierem. W Polsce wszystko jest odwrotnie więc co się dziwić temu wariactwu jakie mamy. Na koniec powiem, że na ogólnoeuropejskich portalach ogłoszeniowych jak mobile.de i autoscout24.de nie ma w ogóle takiej opcji do zaznaczenia jak "bezwypadkowy". Głupi ten niemiecki naród a Polacy tacy mądrzy jak widać. Za to tam za cofanie licznika idzie się siedzieć, a w Polsce jest to świetny biznes, który ma się co raz lepiej. Ale jak jest na coś popyt to pojawia się podaż, bo przecież wszyscy Polacy-cwaniacy muszą kupować "okazje". ;)
-
A na tych zimowych rok temu było ok?
-
To masz do Łodzi nie tak daleko. Odezwij się do mnie na priv to się zgadamy i któregoś dnia sobie podjedziesz do mojego mechaniora i na pewno Ci ustali co to jest.
-
Ale przepływomierz może źle pokazywać bo jest np. problem z turbiną którąś. Nie musi to być wina przepływki. Z jakiego Ty miasta jesteś?
-
Już pisałem. Opony ROF to normalne opony jak każde inne tylko ze wzmocnionymi brzegami żeby można było dojechać powoli bez powietrza. Możesz na te felgi założyć normalne zimówki i lepiej zrób to szybko. :) Czujniki ciśnienia powietrza w kołach nie mają związku z oponami. Zresztą w niektórych E60 w ogóle w felgach nie ma czujników tylko stan powietrza w oponach mierzony jest na podstawie obrotu kół.
-
Ale na czym polega problem? Już Ci pisałem, felgi od E90 nie pasują do E60. Będą zbyt głęboko siedziały na piaście. Cały spis z opisami, rysunkami i numerami felg do E60 masz na realoem.com.
-
Fela od E90 nie pasuje do E60. Chyba że założysz dystanse, ale nie wiem czy warto tak kombinować.
-
Wejdź sobie na realoem.com w dział koła i tam masz wypisane wszystkie felgi do konkretnego modelu auta. Te od M pakietu mają to zaznaczone w opisie. Co do opon RunOnFlat to są to zwykłe opony jak każde inne i nie ma dla nich specjalnych felg i odwrotnie.
-
Po prostu ten mechanik był nie tylko dobry ale wręcz za je bi sty. :mad2:
-
Niby tanio nie jest, ale ktoś, kto dopiero poznaje ten tor, jedzie kółko pewnie z 20 minut jak nie dłużej nawet szybkim autem, więc po trzech kołkach pewnie i tak jest tak zmęczony, że ma dość. :) Muszę się kiedyś tam wybrać jak będę miał na stanie jakieś szybsze auto, bo w końcu ten tor to legenda i aż nie wypada chociaż raz w życiu tam nie zajrzeć. :)
-
No i po co komu chiptuning w profesjonalnej firmie za tysiąc albo więcej złotych jak może sobie przepływomierz podrasować. :D :D :D
-
No polatałem tam trochę ostatnio na PS2 i powiem szczerze, że trzeba chyba zrobić setki okrążeń żeby tego toru się nauczyć na pamięć. Wrażenie też robi prosta, która sprawia wrażenie jakby nigdy się nie miała skończyć. :) Ile tam kosztuje wjazd?
-
Amen. ;)
-
Odblokować wszystko i wgrać polski język menu można tu w Łodzi. Kosztuje to około 500-600 zł o ile kojarzę. Co do map, to już musisz szukać w necie albo od kogoś przegrać. Co do TV to już trzeba sprzętowo coś zmieniać.
-
Czasami handlarze-oszuści likwidują luzy w zawieszeniu przed sprzedażą napitalając młotkiem w drążek lub wahacz, żeby przez te kilka km jazdy próbnej było cicho. U nas niestety jak samemu auta nie przywieziesz z zachodu kupując od normalnego sprzedawcy a nie placu z autami bez TUVu albo jak z autem przed zakupem nie pojedziesz do dobrego mechanika, to możesz się spodziewać wszystkiego, bo branża samochodowa to banda oszustów. ;)