Raz: Jeżeli nie było znaku "uwaga na dzikie zwierzęta", to wzywać policję i notatkę zrobić, a potem się o ubezpieczenie pytać właściciela drogi... Dwa: Nie porównujcie kłułika z człowiekiem... człowiek zrobi większe szkody, a i odpowiedzialność większa. Trzy: Każdemu się może zdarzyć... Czteły: Gdybyśmy zbyt chorobliwie poważnie podeszli do sprawy, to na autostradzie byłoby ograniczenie do 51kmph (naukowo udowodnione, że zdolność reagowania przeciętnego kierowcy przy tej prędkości pozwala na uniknięcie wypadków/kolizji w ruchu pozamiejskim). W mieście nie przekraczalibyśmy 20-30kmph... paranoja, nie? Trzeba wykazać się wyobraźnią, ale nie paranoiczną. Spróbujcie sobie tak raz zrobić, że jedziecie i myślicie o worst case (najgorszy przypadek), np. zaraz jakieś zwierze wyleci, grzybiarz z lasu wyskoczy, zaraz za tym chyba oblodzonym zakrętem stoi zepsuty TIR, ten, którego wyprzedzam lub mnie wyprzedza jest pijany itd. itp. Zwolnicie samowolnie na pewno.