mmw

Dobrze widzisz i brawo za bystre oko. Dla mnie też to auto jest taki bezwypadek jak z koziej dupy trąbka. :) Typowe niestety w Polsce. Ładny opis i tyle. Mi to auto było podejrzane bo mam wrażenie, że prawy przedni błotnik wykazuje jakąś dziwną matowość w stosunku do całości. Podobnie z przednim zderzakiem. No ale już nie chciałem się tu wymądrzać, ale nerki nie od tego modelu wskazują wyraźnie, że coś tam z przodu było robione. Do tego pod maską jest tak czysto jak na stole u chirurga. :)

Ja też wymieniałem dwa wahacze. Tylko nie rozumiem od kogo trzeba kupić auto żeby w krótkim czasie np. roku wymienić wszystkie wahacze, tarcze i klocki na obu osiach itd. Przecież tych rzeczy nie wymienia się co 20 tys km. Miałem wcześniej E39 525tds'a który miał 10 lat już ponad a przez rok włożyłem w niego 1200 zł. Wiem bo każde auto mam dokładnie rozpisane w Excelu co i jak. Ja kupiłem za tyle felgi 17cali z prawie nowymi oponami, które potem sprzedałem za tyle samo osobno więc nie liczę tego.

Nie. Chodziło mi o to, że jak włożył 10 tys to nie była to zadbana sztuka tylko zaniedbany złom. Nie rozumiem jaki sens ma zakup auta za 20-30 tys zł i wsadzenie w niego 10 tys zł. Dla mnie to głupota i tyle. Moje 530d jak kupiłem było średnio zadbane a wsadziłem może z 3 tys zł przez rok użytkowania, w tym było 620 zł za tarcze i klocki zupełnie niepotrzebnie bo mechanik źle zdiagnozował bicie kierownicy (słynne tuleje wahacza). No ale jak widać Wy jesteście bogate chłopaki skoro kupujecie w ASO tarcze, klocki, elementy zawieszenia itd. I od razu odpowiadając Wam na tekst w stylu "nie będe chińskich podrób wkładał", nie trzeba kupować w ASO żeby kupować dobre, firmowe elementy eksploatacyjne. ;)

Bystry kolego nie jesteś. :) Spójrz jakie auto ma kolega, na którego post odpisałeś. :) Już znasz. Sprowadziłem z USA kiedyś kumplowi E90 325i 2006 i to też jest 2.5 oczywiście.

325i miał 3 litry dopiero od 2008 roku o ile dobrze pamiętam. Wcześniej było to normalne 2.5 litra.

No to faktycznie zadbaną sztukę kupiłeś. :duh:

No dlatego trzeba jechać na przegląd do dobrego fachowca bo z ASO to jest różnie. Np. w Łodzi podobno w ASO Tłokiński bardzo dobrze przeglądają auta i lipy nie przepuszczą, ale wiem jak działają różne ASO bo widziałem i słyszałem już każde cuda więc różnie to może być.

Normalnie. Jak się kupi takie BMW z przebiegiem 400 tys km to kosztuje połowę tego co takie co ma 150 tys km. Do tego dochodzą inne przekręty, czyli auta po dużych dzwonach naprawiane byle jak czyli np składane z dwóch itd. Kolejny przekręt to firmy słupy i auta ściągane bez VATu. To że w ogłoszeniu jest napisane: bezwypadkowe, serwisowane w ASO itd nie oznacza, że to prawda, bo najczęściej jest zupełnie inaczej. :) Polska rzeczywistość niestety. No ale wszyscy chcą wszystko mieć najtaniej to mają.

Dla mnie nie problem załatwić komuś auto z pewnym przebiegiem prosto z firmy leasingowej itd. Tylko każdy od razu marudzi, że za drogo bo na allegro są tańsze. No i kupują wszyscy te cudeńka. :)

No ale wiesz. Wyjątki są zawsze. Równie dobrze ktoś może walić po 50 tys rocznie, cofać o 40 tys km i jechać do ASO na przegląd. Historia w BMW piękna, auto ma 100 tys km na liczniku a w rzeczywistości 500 tys.. :)

Jak to czytam to się zastanawiam czy kolega chce kupić auto z przebiegiem 300-400 tys km że takie cuda ma w nim sprawdzać? :) Proponuję kupić auto z małym przebiegiem, potwierdzonym w ASO i nie będzie problemów długo.

O czym Ty kolego w ogóle piszesz, bo ja o sprawdzeniu w ASO historii przeglądów wykonanych w Niemczech albo innym państwie podając nr VIN zanim w ogóle pojawisz się tam z autem, które chcesz kupić? Czytaj ze zrozumieniem, proszę.

Ty zacznij od sprawdzenia przebiegu w ASO po VINie a potem dopiero sprawdzaj auto fizycznie, bo szkoda czasu oglądać "cofki" a takich 90% w ogłoszeniach.

A jaki problem istnieje w użytkowaniu diesel'a w mieście? 90% ludzi posiadający diesel'e jeździ nimi po mieście i co? I wszystko ok. Ludzie, nie mamy początku lat 90tych. :) Powiem więcej. Do miasta właśnie lepszy turbodiesel niż wolnossąca benzyna, szczególnie mała, bo elastyczność diesel'a jest porażająca w porównaniu do jakiegoś 318i albo 320i. Zupełnie inna jazda.

Wszystko można zamieniać nieważne czy to USA czy Europa jeżeli chodzi o lampy przednie. Możesz wrzucić europejskie ksenony tylko trzeba przeprogramować komputer jeżeli miałeś wcześniej zwykłe lampy. W przypadku gdy przeszkadzają Ci te pomarańczki (chociaż nie wiem czemu) to kup inne lampy i już. Jak nie miałeś fabrycznie ksenonów to nie masz spryskiwaczy i samopoziomowania reflektorów więc teoretycznie (wg przepisów) ksenonów nie możesz zamontować.

Drzwi się nie powinno w ogóle naprawiać, bo są elementem na który działają duże siły związane z zamykaniem itd. Każdy porządny rzeczoznawca przyzna ich wymianę. Czy były wcześniej lakierowane czy nie, nie powinno mieć znaczenia. Lakierowanie to nie naprawa blacharska więc drzwi są nadal w pełni sprawne.

Slnik w 525d się nie psuje tak samo jak 530d bo to praktycznie jest ten sam. E39 do 10 tys zł? Jaja sobie robisz, nie?

Czyli jak zwykle. :)

Zaufanie i prześwietlanie na miejscu nic Ci nie da. Poproś o VIN, może ktoś tu z forum da radę Ci to sprawdzić. Możesz też napisać emailem do kilku ASO w Polsce i ktoś w końcu Ci poda ostatni wpis z systemu BMW itd. Ja tak często robię z różnymi markami (bo nie wszędzie mam układy) i to działa, w końcu ktoś mi odpisze. Nie jedź oglądać tego auta nie sprawdzając jego historii w ASO bo nie ma to sensu. Ufać to sobie możesz Niemcowi w Bawarii ale też nie do końca, bo i tam trafiają się kombinatorzy. :)

Serwisowanie to tylko w ASO. Sam możesz mieć problemy, może ktoś z forum Ci pomoże. W kraju gdzie cofa się liczniki na potęgę ASO utrudniają ludziom sprawdzenie po VIN przebiegu. Chory kraj po prostu.

Jeżeli faktycznie ma tyle przejechane (chociaż nie wierzę w to osobiście :) ) i z autem jest wszystko technicznie ok, to normalna cena. Ciężko w Niemczech znaleźć taką z pełnym M pakietem za 6 tys E więc byłoby ok. Tylko ja już nie wierzę w uczciwych handlarzy, którym się opłaca takie auta sprowadzać, więc musisz je dokładnie sprawdzić.

Tylko wiesz, że tutaj dojdzie Ci sporo akcyzy jeszcze i opłaty? A czy tylko ja mam wrażenie, że tu jest obszyta kierownica albo w ogóle coś dziwnego na niej? Weź sobie numer nadwozia i sprawdź ten serwis cały czy prawdziwy na początek. Dziwne, że ktoś tam wsadził z 3000E albo lepiej w auto i teraz je sprzedał.

Koledzy. Widzę, że nie za bardzo rozumiecie o co chodzi w tym wszystkim. Samochody sprzedawane przez firmy leasingowe/flotowe/wypożyczalnie praktycznie zawsze fakturowane są z pełnym VATem. Jeżeli taki samochód kupuje firma np. polska, to w ramach wewnątrzwspólnotowego nabycia kupuje to auto w cenie netto i ma obowiązek zapłaty podatku VAT w kraju rejestracji czyli Polsce. Chyba, że ta firma polska sprzedaje ten samochód do kolejnego kraju EU to wtedy również wystawiana jest faktura z 0% VAT. Generalnie VAT płaci się w kraju rejestracji czyli tym ostatecznym. Osoba prywatna kupująca takie auto z firmy leasingowej musi je nabyć w cenie brutto czyli zapłacić kwotę z VATem danego kraju sprzedaży. Generalnie mało która firma leasingowa sprzedaje prywatnym osobom, ale jeżeli już to nie ma wtedy sprzedaży netto. Z kolei faktura VAT zwolniony to zupełnie co innego. Nie wiem w jakiej formie występuje ona na zachodzie ale w Polsce wystawia się taką fakturę gdy firma odliczyła część VATu w związku z nabyciem auta osobowego a nie ciężarowego. Generalnie kupując w Niemczech samochód na pełną fakturę VAT firma zapłaci netto i w Polsce 23% VAT a osoba prywatna brutto czyli cenę zawierającą 19% VAT niemiecki. Jeżeli samochód sprzedawany jest np. w Niemczech albo Belgii na coś w stylu VAT marży czyli VAT zawarty w cenie (niewyszczególniony) to nieważne czy kupuje go firma czy osoba prywatna to płaci określoną kwotę i koniec czyli tak jak np przy zakupie od osoby prywatnej na umowę kupna sprzedaży. Reasumując nie ma czegoś takiego, że osoba prywatna kupuje coś bez VAT a firma płaci VAT. Zawsze VAT musi być zapłacony.

No ale pamiętaj że jak kupili 50 tys taniej to dla nich sprzedaż o 20 tys taniej nie jest problemem bo i tak są do przodu, już nie mówiąc o tym, że obracali tymi 50 tys zł.

No mi już też wypowiedzi kolegi BaX'a nie chciało się w ogóle komentować, bo poziom zerowy. :) Sprowadzałem dla różnych ludzi auta z USA warte po 100-200 tys zł i serwisują je wyłącznie w ASO, chociaż nie zawsze naprawiają tam poważniejsze rzeczy obawiając się o jakość tych napraw. No ale niektórzy nie rozumieją, że Ci bogaci mają pieniądze bo wiedzą jak je oszczędzać.