Skocz do zawartości

130rapid

Zarejestrowani
  • Postów

    2 672
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez 130rapid

  1. PioterW, nie łącz od razu całej z dyskusji z Klubem, bo tutaj robimy tylko rutynową burzę mózgów, z której może być wiele dobrego. A według mnie największymi hipokrytami są policjanci z drogówki i zarządcy dróg. Policjanci: - 15 km ode mnie namiętnie ustawiają się z radarem na obszarze zabudowanym (50 km/h), składającym się z 4 (słownie: czterech) domów rozlokowanych na dystansie 300 metrów. Ale jeszcze NIGDY nie widziałem ich pod moją byłą podstawówką (40 km/h). Zarządcy dróg: - 10 km ode mnie jest sobie miejscowość. Pod tablicą z nazwą wisi ograniczenie 40 km/h. Potem jest 400 metrów prostej, plus dwa domy po prawej stronie drogi. Oczywiście, wszyscy olewają takie ograniczenie. Ale potem jest zakręt między domami, a tuż za nim wyjazd z rolniczej spółdzielni. I tu, gdzie to ograniczenie do 40 km/h jest absolutnie na miejscu, też nikt nie zwalnia. - 2 km dalej, w pustym polu, jest skrzyżowanie typu X. Oś drogi głównej załamuje się na nim pod kątem znaczącym nawet, gdy ktoś jedzie tylko 70-80 km/h. Mocno rozjeżdżone pobocze za krzyżówką, przy drodze głównej po obu stronach, świadczy, że wielu kierowców (zapewne jadących gościnnie) ten ukryty zakręt musi mocno zaskakiwać. Napisałem kiedyś nawet artykuł w swojej gazecie wspominając, że warto byłoby dodać na słupki ze znakami "Skrzyżowanie", znaki "Niebezpieczny zakręt". Koszt 2 x 500 zł. Latka lecą, nic się nie zmieniło. Mógłbym mnożyć, ale szkoda miejsca. Bezwypadkowe 350 tys. km po polskich dróżkach nauczyło mnie jednego - możesz ufać tylko sobie, bo oznakowanie przy naszych szosach należy traktować tylko pomocniczo. Gdybym bezgranicznie zawierzał oznakowaniu poziomemu na drogach krajowych, sugerującemu że spokojnie mogę wyprzedzać, musiałbym mieć już chyba sześćdziesiąte trzecie życie. Bywa, że czuję się prowadzony bezpiecznie pod rękę przez znaki drogowe - takie odcinki dróg świadczą o klasie projektanta oznakowania, ale są wciąż ogromną rzadkością. Nikogo nie namawiam do łamania ograniczeń prędkości. W prowadzeniu samochodu najważniejsze nie jest przestrzeganie ograniczeń prędkości według systemu "pies Pawłowa" ;-) Za kierownicą najważniejszy jest przede wszystkim zdrowy rozsądek i dostosowanie stylu jazdy, w tym prędkości, do konkretnych warunków. Tu i teraz :!: Dlatego twierdzę, że w SPRZYJAJĄCYCH warunkach jazda autostradą - pustą, suchą, o świcie - z szybkością 160 km/h będzie tylko formalnym złamaniem ograniczenia prędkości, nie niosącym bezpośredniego ryzyka wypadku. Za to jazda z dopuszczalną szybkością 40 km/h przy szkole, z której właśnie wychodzą dzieci po lekcjach, będzie już zabawą w rosyjską ruletkę. Dokręcanie śruby z ograniczeniami prędkości niewiele poprawi w statystykach wypadków. Statystki francuskie za ostatnie 25 lat wykazują np., że oznakowanie Czarnych Punktów nie daje praktycznie żadnych efektów długofalowych. Dlaczego :?: Większość kierowców zwalnia widząc wielkie tablice, ale po ich minięciu kompensują (często podświadomie) stratę czasu, dodając gazu. Skutkiem tego Czarne Punkty peregrynują. ;-) "Przenoszą się" z miejsc oznakowanych na sąsiednie odcinki :!: Poprawę bezpieczeństwa na dłuższą metę można osiągnąć TYLKO upłynniając ruch, sprawiając że kierowcy będą jak najrzadziej wystawiani na ciężkie próby sprawdzające wytrzymałość ich cierpliwości.
  2. Dziewul, nie rób takich ćwiczeń więcej. Lepiej stracić pół godziny na wyżebranie od kogoś kluczy do dokręcenia klem. Elektronika w silniku nie znosi dwóch rzeczy - słabej masy i niestabilnego połączenia z akumulatorem przy włączonej stacyjce :!: W starym samochodzie z silnikiem gaźnikowym lub dieslem, ryzykujesz co najwyżej defekt alternatora lub (i) regulatora napięcia alternatora. W BMW z wtryskiem paliwa, szlag może trafić także (drogi) komputer. Jeżeli teraz samochód chodzi bez zarzutu, to miałeś sporo szczęścia. :naughty:
  3. :P Widzę, że bulwersujące doniesienia niosą się daleko. Wkleję mój post inicjujący ten sam temat z forum gazeta.pl. Uwaga :!: Długi :!: (Całość dyskusji: http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=20&w=28582752) Niech się lepiej panowie bluesmeni zajmą tymi, co grzeją np. niby-dwupasmową Głogowską w Poznaniu z szybkością >80-90 km/h (jakby ktoś nie wiedział, pełno na niej dziur, świateł, wyjazdów z firm, przejść dla pieszych, itp.). Zaprawdę powiadam wam, tacy kierowcy igrają z życiem swoim i cudzym po wielokroć bardziej niż ci, co dużymi stabilnymi autami jeżdżą 170-180 km/h po A2. Niemieckie autostrady są uznawane za jedne z bezpieczniejszych w Europie, chociaż na niektórych odcinkach nie ma ograniczeń prędkości. Włosi poważnie rozpatrywali niedawno możliwość podniesienia limitu prędkości na wybranych autosradach do 150 km/h, gdyż przy dotychczasowych 130 km/h dosć częste są przypadki zasypiania za kierownicą. Z wieloletnich statystyk brytyjskich wynika, że głównymi sprawcami wypadków na ichnich motorways są pojazdy jeżdżące raczej niezbyt szybko - samochody małolitrażowe i ciężarówki. (Fakt - według mnie większe zamieszanie na autostradzie zrobi popierdówka turlająca się w tempie 80 km/h bo właścicielowi nie chce się szybciej, niż rasowe GT lecące 180 km/h lewym pasem). O wiele lepiej byłoby zainwestować kasę w filmiki instruktażowe przez dziennikami wieczornymi, pt. - "Co ci grozi przy szybkiej jeździe autostradą?" (boczny wiatr, fale powietrza odbite od wyprzedzanych tirów, zawirowania powietrza za autobusami, nisko przelatujące ptaki). - "Jak bezpiecznie zmienić pas na autostradzie przy dużej szybkości" (szybkie ruchy kierownicą przy prędkościach autostradowych łatwo prowokują utratę panowania nad pojazdem). - "Jak bezpiecznie wjechać na autostradę?" (czyli do czego służy pas rozbiegowy). Z moich obserwacji wynika, że blisko połowa kierowców nie ma pojęcia jak jeździć bezpiecznie po autostradzie! A mentalność naszej drogówki i (niektórych) speców od BRD przyprawia mnie o siwe włosy. Gadanie, że nadmierna prędkość jest główną przyczyną wypadków, to płytkie podejście do problemu. Niebezpiecznie płytkie. Warto byłoby NARESZCIE zacząć zastanawiać się co na drodze prowokuje kierowców do jazdy z nadmierną prędkością, w miejscach które się do tego absolutnie nie nadają. I starać się unikać tych prowokujących okoliczności, warunków, rozwiązań technicznych. W Ostrowie Wielkopolskim przerobiono ostatnio wylotową trasę na Katowice. Od lat 70. były tam dwa pasma w każdą stronę, przedzielone podwójną ciągłą linią. Teraz jest tylko jeden pas ruchu w każdą stronę, a pośrodku szeroki, nie wykorzystany kawał czerwonego pozbruku. Jednym słowem drogowcy ''poprawili'' przepustowość. Niewątpliwie, na przebudowie skorzystali piesi. Ale budowę obwodnicy Ostrowa północ - południe planuje się pracowicie od lat. Znów ulica Głogowska w Poznaniu. Jest częścią trasy krajowej nr 5 Poznań - Wrocław. Na odcinku Poznań-Junikowo – Komorniki (czyli pierwsze 10 km za Poznaniem w stronę Wrocławia) to po prostu żenująca parodia drogi krajowej łączącej dwa miasta liczące ponad 500 tysięcy mieszkańców w XXI-wiecznej Europie. Całość niedawno przebudowana na paru kilometrach. Ale wciąż wąsko i ciasno. Trasa biegnie oczywiście środkiem satelickich wsi okołopoznańskich, co 300 metrów światła, naturalnie zwykle złośliwie czerwone ;), plus potężny ruch wzdłużny i poprzeczny autochtonów przemieszczających się po parę kilometrów do roboty i na zakupy. Na miły Bóg.... Przecież już w latach 20. włoscy Piemontczycy, a w latach 30. Niemcy, zaczęli budować przelotowe trasy z pominięciem wsi i miast, z wyłączeniem ruchu lokalnego i pieszego za pomocą przepięknych wiaduktów, estakad, kładek, itp. Tak wyglądały pierwsze autostradas, ew. późniejsze autobahny drugiej kategorii, czyli wznoszone według standardów autostradowych, ale w zasadzie normalne dwukierunkowe trasy, tworzone perspektywicznie z możliwością przyszłościowego dobudowania drugiego pasma, jeżeli prognozy przewidywały duży wzrost natężenia ruchu. Dziś nazywamy to drogami ekspresowymi (S-...), chociaż rzadko które w Polsce spełniają wyżej wymienione standardy. A po za tym u nas i tak praktycznie nie występują (tylko krótkie obwodnice Zielonej Góry, Torunia, Nowego Dworu Mazowieckiego i parę innych ogryzków). W naszym pięknym kraju od lat zwycięża durne prowizorium, kretyńskie oszczędzanie bezpośrednie i głupiomądre pierdzielenie o konieczności uspokajania ruchu alias ograniczania prędkości, no bo to przecież główna przyczyna wypadków. Widzielibyście jak ci przymusowo „uspokojeni” kierowcy popuszczają sobie cugle na odcinku następnych 20 km trasy nr 5 do Stęszewa. Sceny dantejskie, co chwilę cudem uniknięte zderzonka czołowe, wymijanie się w pełnym pędzie na grubość lakieru, spychanie na nieutwardzone pobocza. Sami desperados, drogowa makabra, sodoma i gomora. Ale nie dziwota, że ludziom cierpliwości nie starcza, skoro wcześniejsze przez pół godziny musieli szlajać się w tempie 40-0-40-0-40 km/h! Ze słabą psychiką ludzką za kierownicą nie da się walczyć, acz nasi spece od BRD wciąż usilnie próbują. P.S. Myślicie, że wypadki powodują tzw. wariaci drogowi :?: Nie, to są w 98 % zupełnie normalni ludzie, którzy tylko na kilka-kilkanaście fatalnie zakończonych sekund dostają amba ;-), bo wcześniej coś ich doprowadziło na skraj wytrzymałości psychicznej. Hough :!:
  4. Następna ofiara podchodzenia śmiertelnie na serio do filmu "Szybcy i wściekli". :duh: Fajne efektowne filmidło, ale na końcu powinni rzucać taki wielgachny napis: NIE RÓBCIE TEGO W DOMU :!:
  5. No nie poznaję kolegi :!: :nienie: :wink: Toż u mnie wyszło 14 pkt., co nie przypadkiem przekłada się na moje marne wyniki torowe. Duch rywalizacji jest mi obcy jak j. koreański, bo z chińskim to przez znajomości mam jeszcze trochę wspólnego.
  6. Wygląda, że latka, wilgoć i wstrząsy zrobiły swoje. Chyba faktycznie nie obędzie się bez wyjęcia zegarów. Najsensowniejsza rada po wyjęciu - ostrożnie pooczyszczać ze śniedzi (widocznej, nie widocznej) wszystkie połączenia i styki, które da się porozłączać bez psucia. A na koniec potraktować czyszczone powierzchnie spec-preparatem do instalacji elektrycznych, zmniejszającym ryzyko przebić, zwarć i zimnych lutów (czyli krotochwilnych podróży prądu nie po tych kabelkach i stykach, po których powinien "chodzić") - co się w E12 i E28 zdarza.
  7. Rzuć emailem na mój priv, to doślę przepis zdejmowania / montowania błotnika E30 wzięty z książki.
  8. 130rapid

    Czy pasują tarcze

    Im mniej gatunków do wyprodukowania, tym niższe koszty produkcji.
  9. 130rapid

    Problem z chlodnica oleju

    Kiedyś nadziałem się dołem chłodnicy (cieczowej, nie olejowej) w mojej domowej Pipidówce* na pręt zbrojeniowy, wystający z gleby, pięknie schowany za samochodem, za którym akurat chciałem zaparkować. :duh: :mad2: Byłem sam trochę sobie winny, bo na wjeździe w tę ulicę przebudowywaną, stał zakaz ruchu. Huknęło, zasyczało, w trzy minuty około 2,5 l płynu (z 4 l w całym układzie) poszło w glebę. :duh: Po sholowaniu auta do chaty (40 km), mając perspektywę wymiany chłodnicy na nową (podróbka 700 PLN, oryginał Suzuki 2000 PLN :duh: :cry:), zacząłem się bawić. Nie miałem już nic do stracenia. Kombinowałem sobie, że przytkam dziurę tymczasowo, żeby chociaż na wodzie destylowanej dojechać do ASO. Obskukałem blaszki żeberek wokół dziury. No i okazało się, że nie jest tak źle. Uszkodzona była tylko 1 kapilara z 20. Po zagięciu poprzerwanych końcówek kapilary, zaciśnięciu ich kombinerkami i zapacykowaniu klejem dwuskładnikowym, wlałem destylowaną i odpowietrzyłem układ. Wyszło nieźle, kropla wody kapała sobie co pół minuty. Następnego dnia w ASO obejrzeli (po drodze przestało kapać :!:) pokiwali główkami, stwierdzili "Wie pan co? My tego nie będziemy ruszali...." i zaprosili przy najbliższej okazji na zalanie płynu chłodzącego. No i ta prowizorka a la McGyver działa do dziś bez zarzutu, na płynie znanym z tego, że przeciska się przez nieszczelności chętniej niż woda. *Pipidówka - Suzuki Swift 1.0 GL
  10. 130rapid

    Czy pasują tarcze

    Pojęcia nie mam, ale wiem np. że szczęki hamulcowe do tylnych bębnów w słabszych wersjach E30 są identyczne jak w.... zabytkowym Peugeocie 204 z 1965 r. :!:
  11. Jesteś pewien :?: Przy TYLKO włączonej stacyjce, w silnikach z wtryskiem Motronic (m.in. 318is), prąd nie dochodzi do pompy paliwa :!: Dopływ prądu włącza się dopiero z chwilą odpalenia rozrusznika i nie jest przerwyany dopóki sterownik silnika "stwierdza" że silnik pracuje, ew. trwa przez kilka sekund, jeżeli silnik nie zaskoczy.
  12. He he he.... Alu, to dlatego w Poznaniu powiedzieli Ci na parkingu strzeżonym pod Kaponierą, że nie ma miejsc, gdy przyjechałeś ostatnio na targi. A faktycznie mieli tylko zajętych 30 % miejsc.
  13. Czasem taki efekt dają przytarte opony.
  14. Cykaniem popychaczy w pierwszych paru sekundach (zimą nawet <10 s.) po odpaleniu zimnego silnika nie ma się co przejmować. Normalna rzecz. Po prostu olej musi mieć chwilkę czasu, żeby dopłynąć z miski do głowicy, w tym właśnie do popychaczy.
  15. Sorry, ale chyba muszę się wtrącić i trochę zamieszać, bo wcześniej trochę zamieszaliście. ;-) Niesprawny popychacz hydrauliczny w pierwszej kolejności dokopuje krzywce wałka rozrządu, bo za duży luz odpowiadający za stukanie pojawia się właśnie między popychaczem a krzywką. (Dla ścisłości, między tą parą jest jeszcze wspominany tutaj, tzw. "piesek"). Na dłuższą metę oberwie też prowadnica zaworu, bo za duży luz między popychaczami a krzywkami, to oprócz hałasu, także dodatkowe wibracje. BTW. Wlanie gęstszego oleju tylko pogorszy sprawę. :naughty: :!: To jest największy błąd jaki można zrobić przy padających popychaczach hydraulicznych. Mówię to na podstawie doświadczenia byłych właścicieli mojej E30 i własnych, poprzedzonych dość dokładną analizą zasady działania popychaczy hydraulicznych. Moi poprzednicy walczyli z "gdakającymi" popychaczami lejąc minerały 15W/40 i zagęszczając miodem :duh: Oczywiście, bez efektów. Ja wlałem początkowo półsyntetyka 10W/40. Nic nie dał. Dopiero ryzykowna decyzja - zalanie silnika syntetykiem 5W/40 - uspokoiła mi popychacze na 20 tys. km, do czasu zebrania kasy na regenerację głowicy u profesjonalisty. Efekt po wlaniu syntetyka był taki, że 95 % użytkowników jeździłoby dalej, w ogóle nie tykając silnika. Popychacz hydrauliczny nie zawodzi dlatego, że się zużył, wytarł i ma za duże luzy wewnątrz. Fakt, to się dzieje, ale wskutek dużo wcześniejszych i dłuuuuugo trwających przypadłości. Popychacz pada przez przytkanie kanalików doprowadzających do niego olej (przy kiepskich olejach), lub wskutek syfu, który dostaje mu się do wnętrza (j.w.). W tym drugim przypadku, jako urządzenie precyzyjne i nierozbieralne, nadaje się tylko do wymiany. Sprawność popychacza nie zależy bezpośrednio od ciśnienia oleju w silniku, dlatego wlanie gęstszego oleju nic nie da. Ciśnienie oleju wewnątrz popychacza jest wytwarzane przez ściskanie go między krzywką a trzonkiem zaworu. Do utrzymania tego ciśnienia (i pełnej sprawności popychacza) potrzebna jest TYLKO ściśle odmierzona dawka oleju, pracującego w jego wnętrzu. Po iluś cyklach pracy, ta ilość oleju zmniejsza się. Wtedy automatycznie otwiera się zaworek wpuszczający odrobinę oleju z kanału w głowicy. Gdy ilość oleju (ciśnienie) wewnątrz popychacza osiąga optimum, zaworek się zamyka. Jeżeli kanalik w głowicy jest przytkany przez osady, olej nie dochodzi do popychacza, albo musi być pobierany dłużej. I popychacz zaczyna stukać. A gęstszy olej będzie jeszcze oporniej przetłaczał się przez kanaliki w głowicy :!: Być może popychacze uciszą się po przesiadce na syntetyka 5W/40, o lepkości mniejszej przy dużych temperaturach niż wykazuje Mobil 1 5W/50, dość gęsty przy gorącym silniku. Ale moim zdaniem czas na wymianę popychaczy. I to jak najszybciej, chociaż kilkanaście tysięcy kilometrów jazdy, gdy popychacze stukają mocno, niestety wystarczą, że ujechać także krzywki wałki rozrządu. :doh:
  16. Biznes is biznes. Sentymentów nie ma :!:
  17. :duh: Mam klina tego samego rodzaju :!: Ale zakup 4 świeczek zapłonowych, to nie kupno ośmiu.....
  18. Przy tej pojemności możliwe, tym bardziej że szóstki BMW uchodzą za dość oszczędne. Ostatnio miałem wynik 9,3 l/100 km, lecąc wcześnie rano trasą Białystok - Płock - Krośniewice - A2 - Wronki (590 km) wypożyczoną na 5 dni Skodą Superb V6 2.8 z automatyczną skrzynią. Nie jechałem na niskie spalanie, raczej na sprawny powrót do domciu. Do 150 km/h na idealnych odcinkach, 180 km/h na autostradzie, ale przez wsie i miasta "po bożemu". Czas przejazdu 6 h 10", w tym łącznie 25 minut przerw w jeździe (tankowanie, sikanko ;-) ). Tyle że to był Tiptronic, więc na trasie ja rządziłem biegami, z korzyścią dla sprawności wyprzedzania i apetytu na Pb98.
  19. Dokładnie tak :!: E39 kręci rozrusznikiem tylko do pewnego, ściśle określnego pułapu napięcia w instalacji elektrycznej. Poniżej tego napięcia granicznego rozrusznik w ogóle się nie odzywa, ale komputer pokładowy powinien zapodać wtedy stosowny komunikat o za niskim napięciu. Nie ma nawet fazy "ostrzegającej" przed postępującą słabością akumulatora, w której rozrusznik zaczyna kręcić wyraźnie wolniej :!: Pękające paski klinowe, to dziś wielka rzadkość. Prędzej regulator napięcia. Oby to, bo wymiana nie rujnuje.
  20. 130rapid

    1 gar czasami przerywa...

    Sprawdziłbym ciśnienie sprężania we wszystkich cylindrach. Być może defekt jest czysto mechaniczny (np. osłabiona albo pęknięta sprężyna jednego z zaworów).
  21. Dziwne gaśnięcie - najwyraźniej elektromagnesik przy gaźniku, zamykający dopływ paliwa po wyłączeniu zapłonu, nie działa z jakiegoś powodu (80 % przypadków to poluzowany od wibracji kabel zasilający). Silnik jest wiekowy, nagarów ma pewnie sporo, więc po wyłączeniu stacyjki pracuje na "zapłonie żarowym" (benzynę w cylindrach przez chwilę zapalają rozgrzane do czerwoności nagary). Słabnięcie na autostradzie - w M10 wypadałoby co jakiś czas wyregulować luz zaworów. Wygląda, że w twoim egzemplarzu luzy są za małe i przy mocno rozgrzanym silniku zawory przestają się domykać, a przez to moc spada. Jest jeszcze jeden objaw charakterystyczny dla za małych luzów zaworowych - silnik częściowo rozgrzany (po 1-3 km jazdy od zimnego odpalenia) pracuje na wolnych obrotach równo, czysto. W pełni, mocno rozgrzany chodzi na biegu jałowym niecałkiem równo, lekko przerywa, kuleje, itp., po za tym sprawia czasem kłopoty przy odpalaniu. Chociaż zimny pali od byle pyknięcia rozrusznika.
  22. A po grysie gdzieś ostatnio nie jeździłeś :?: Te same objawy daje ziarno grysu, mały kamień, gdy wpadnie między tarczę a blaszaną oslonę.
  23. 130rapid

    Uszczelka pod miske

    Mała miska to pryszcz :8) Duża, to jaka sama nazwa wskazuje, dużo więcej zabawy. :duh: Nie mam w tej chwili książki pod ręką, ale z pamięci - z kanału, i z książki - nie da się jej ruszyć bez demontażu jednego z drążków kierowniczych. Z silikonem - w tym przypadku - ostrożnie. Nie powinien wchodzić w kontakt z olejem, bo ten po jakimś czasie wypłucze jego nadmiary i puści gluty w obieg :!:
  24. 130rapid

    Silnik po 2 min. gaśnie.

    Gdybyś mógł jeszcze opisać w jakim stylu gaśnie... Chodzi, chodzi, pyk, gaśnie :?: Czy może kuleje coraz bardziej :?: Czuć jakiś szczególny zapach spalin :?: (niedopalona benzyna, itp.).
  25. I co :?: Zły jest :?: Apage Castrol. :twisted2:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.