Cześć. Niedawno pokonując rondo autem służbowym (dostawczak) po mokrej nawierzchni ze zdziwieniem spostrzegłem, że tył auta zaczął żyć własnym życiem, uciekając w kierunku niekoniecznie pożądanym przeze mnie. Po powrocie z pracy, zabrałem w to miejsce swoje BMW żeby jeszcze raz zbadać miejsce poślizgu (nadal było mokro). Wjechałem w ten sam łuk osobówką, na szczycie dodając gazu i... nic. Samochód pewnie pokonał rondo i bez niczego pojechałem dalej. Zastanawiałem się później jakie faktycznie są różnice w przyczepności na mokrej i suchej nawierzchni jeśli mowa o pokonywaniu zakrętów. Szukałem jakichś matematycznych danych w necie- znalazłem tylko różnice w drodze hamowania. Granica przyczepności zmienia się znacząco dla każdego pojazdu (co pokazuje wyżej opisana sytuacja), ciekaw jednak jestem waszych spostrzeżeń na temat różnic w prowadzeniu tego samego pojazdu po suchej i mokrej ścieżce.