Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Przyczyną wypadku była prawdopodobnie nadmierna prędkość.

 

Stara śpiewka policji. A moze to była awaraia samochodu ? Albo zły stan techniczny ? Albo pogoda ? Olej na drodze ? Dziura w jezdni ? A moze kierowca nie doświadczony ?

Straszna tragedia, ale czy zwsze musi pojawiac sie ten sam tekst o predkości ?? :duh:

Opublikowano

Porobili w większości bezsensowne ograniczenia do 50, gdzie logiczne że nikt zdrowy na umyśle tyle nie będzie tyle jechał i mają wszędzie podkładkę 'nadmierna prędkość' jak coś się wydarzy.

 

Szkoda ludzi :(

Opublikowano

taaa - pędzący z zawrotną prędkością 70 km/h na godzinę stracił panowanie...

 

Nikt przecież nie napisze, że wpadł np. w koleinę głębokosci 15 cm, albo w studzienkę kanalizacyjną "lekko" zapadniętą, jakieś 20 cm. Bo to są przecież "panujące warunki jazdy", a "prowadzący pojazd marki BMW nie dostosował prędkości" .......

 

Ręce mi opadają

 

+ ['] ['] ['] +

To jest wszystko prosto z głowy, prosto z głowy do wieczności, płynie strumień kolorowy, niesprawdzonych wiadomości....
Opublikowano

swoja droga auto jest tak poszatkowane ze trudno mi uwierzyc w te 70 km/h.

 

chyba ze go strazacy w akcji tak pocieli.

Opublikowano

Źle mnie zrozumieliście - nie snuję teorii spiskowej i nie wydaje mi się, że to była prędkość 70 km/h .

Poprostu denerwuje mnie, że za każdym razem kiedy wydarzy się wypadek wszyscy zgodnym chórem twierdzą, że kierowca przyszarżował. Nikt nie zastanawia sie dlaczego w Polsce jest tyle "głupich" wypadków - nie zderzeń tylko właśnie samochodów, które z niewiadomych przyczyn wylatują z drogi. Sam przy wyprzedzaniu ciężarówki na mazurach i prędkości ok. 110 - 120 km/h wpadłem w zapadlisko pozimowe (sierpień!!!!) i gdyby nie spokój i stan zawieszenia pofrunąłbym w niebo i zawinął się wokół drzewa. Z 4 osobami na pokładzie. A potem jakiś wąsaty palant w białej czapce twierdziłby, że "niedostosowałem" . No niedostosowałem faktycznie - powinienem był zostać w domu, bo gdyby tego dnia padał deszcz to nie pisałbym pewnie na tym forum. A Bóg mi świadkiem, że na pomysł o takiej "niespodziance" na drodze poprostu nie wpadłem. I sądze, że krytycy "brawury młodych kierowców" również nie powiązaliby mojej śmierci z tą niepozorną "dziurką". Natomiast, mimo że prawo jazdy mam od 17 roku życia i miałem dotąd 1 niegroźną stłuczkę (na parkingu), zapewne dostałbym w gazetach premię za wiek i markę samochodu.

Właśnie przeciwko tej nierzetelności się buntuję, natomiast nie mam pojęcia co spowodowało ten konkretny wypadek i nie wykluczam, że człowiek przecenił swoje możliwości. Wiem tylko, że dobrze utrzymany samochód nie wypada bez powodu z drogi, a latarnia potrafi zrobić z auta takie rzeczy, że strach pomyśleć. I wiem również doskonale, że odpowiedzialność ZAWSZE jest po stronie kierowcy - szczególnie jeśli wiezie pasażerów. Nikomu nie życzę konieczności zmierzenia się z taką odpowiedzialnością.

To jest wszystko prosto z głowy, prosto z głowy do wieczności, płynie strumień kolorowy, niesprawdzonych wiadomości....
Opublikowano
Nikt nie zastanawia sie dlaczego w Polsce jest tyle "głupich" wypadków - nie zderzeń tylko właśnie samochodów, które z niewiadomych przyczyn wylatują z drogi. Sam przy wyprzedzaniu ciężarówki na mazurach i prędkości ok. 110 - 120 km/h wpadłem w zapadlisko pozimowe (sierpień!!!!) i gdyby nie spokój i stan zawieszenia pofrunąłbym w niebo i zawinął się wokół drzewa. Z 4 osobami na pokładzie. A potem jakiś wąsaty palant w białej czapce twierdziłby, że "niedostosowałem" .

i ma racje

 

jestesmy wszyscy swiadomi stanu naszych drog i rozpedzamy sie na wlasna odpowiedzialnosc, jednoczesnie lamiac przepisy..

oczywiscie tez jestem zdania np. ze wiekszosc oznakowan ograniczen predkosci w polsce jest pozostawionych bez sensu, czesto niezdjetych po jakiejs budowie i ograniczenia nijak sie maja do plynnosci ruchu na drodze.. to jest fakt.. ale nie zmienia to stanu rzeczy, ze jesli jedziesz szybko to ty jestes odpowiedzialny za nastepstwa.. jesli jedziesz zgodnie z przepisami i trafisz na wyrwe albo plame oleju i cos sie stanie, to wtedy ewidentnie jest to wina zarzadu drog..

 

trzeba jezdzic myslac o tym jak jest, a nie jak chcialoby sie zeby bylo..

Opublikowano
A potem jakiś wąsaty palant w białej czapce twierdziłby, że "niedostosowałem" .

i ma racje

jestesmy wszyscy swiadomi stanu naszych drog i rozpedzamy sie na wlasna odpowiedzialnosc, jednoczesnie lamiac przepisy..

(...)ty jestes odpowiedzialny za nastepstwa.. jesli jedziesz zgodnie z przepisami i trafisz na wyrwe albo plame oleju i cos sie stanie, to wtedy ewidentnie jest to wina zarzadu drog..

 

trzeba jezdzic myslac o tym jak jest, a nie jak chcialoby sie zeby bylo..

 

Zalew - mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną przynajmniej co do dwóch kwestii.

1. Bezpieczeństwo na drodze dzieli się na bierne i czynne.

 

To pierwsze promujesz z całej siły i trudno odmówić Ci racji. To drugie ja osobiście uważam za równie istotne, nawet jeśli wiąże się z koniecznością złamania przepisów. Bo lepiej jest "uciec" (jeśli masz czym) niż zostać na zawsze. Rozpychającą się po wąskiej drodze mazurskiej ciężarówkę jadącą 60 - 70 na godzinę trudno jest wyprzedzić utrzymując przepisowe 90 km/h. Oczywiście można zostać też za nią, albo n.p. w domu. W tym ostatnim przypadku nie odczuwa się dolegliwości wynikających z pokonywania 250 kilometrów drogi krajowej w czasie 5 godzin.

 

2. Trup nie ma racji - najwyżej napiszą mu w nekrologu, że miał i jechał zgodnie z przepisami.

 

Odpowiedzialność Zarządu Dróg - to był chyba dowcip - zerknij choćby na kilka wątków na tym forum. I szczerze mówiąc nie będzie miała ona znaczenia jeśli następnej dziury nie przeżyję, nie dlatego, że "niedostosowałem i przekroczyłem dopuszczalną", ale dlatego, że nawet nie było znaku jak w setkach tysięcy podobnych miejsc w całej Polsce. Najprościej jest tą odpowiedzialność przesunąć w dół - użytkownik drogi nie ma wyboru więc zawsze można mu zarzucić, że "niedostosował". Można też przywyknąć do tego procederu do tego stopnia, że uzna się go za procedurę. Mam wrażenie, że wytężona praca mediów i policji powoli zaczyna konstyuować ten stan w naszej świadomości.

 

JKM powiedział, że auto wynaleziono nie po to żeby podróżować bezpiecznie, tylko po to żeby podróżować szybko. Na polskich drogach nie da się ani tak ani tak. A już połączenie obu tych elementów jest całkowicie wykluczone. Dlatego drażni mnie zgrabne zasłanianie skandalicznego stanu dróg efektownymi i porażającymi statystykami jego skutków.

Tyle mojego - dziękuję za wymianę poglądów, i proponuję pomilczeć nad tym grobem.

Pozdrawiam

To jest wszystko prosto z głowy, prosto z głowy do wieczności, płynie strumień kolorowy, niesprawdzonych wiadomości....
Opublikowano

spoko, ja tez jezdze szybko i wyprzedzam wszystko co mi przeszkadza kiedy jest sposobnosc; a ograniczenia predkosci lamiemy pewnie wszyscy.. moj post nie byl skierowany w strone "lataj nisko i powoli", tylko zeby uswiadomic cie, ze odpowiedzialnosc karna jest twoja jesli ta predkosc przekraczasz nawet jesli wylecisz z drogi dlatego ze byla krzywa i w koleinach.. sugerowales ze nieslusznie panowie w smiesznych czapkach mowia ze wina bylo "niedostosowanie....", ja mowie, ze mimo ze w duchu mozemy to sobie uwazac za bzdure (kiedy znamy okolicznosci wypadku osobiscie, a nie snujemy wlasne domysly), to od strony przepisow policjant mowiacy te slowa ma racje!

niestety odwaze sie tez stwierdzic, na podstawie tego co widze na drogach, ze w wiekszosci wypadkow ma racje takze praktyczna, nie tylko przepisowa, ale to inny watek...

 

pozdr

 

Odpowiedzialność Zarządu Dróg - to był chyba dowcip - zerknij choćby na kilka wątków na tym forum

wiem bo sam pisalem o przypadku mojego kolegi

Opublikowano (edytowane)

(Uwaga, długie).

 

Kiedyś na forum gazety.pl był temat "Dlaczego na polskich drogach jest tak jak jest?". Napisałem wtedy m.in.:

 

Niestety, wszyscy – kierowcy, drogowcy, policjanci – działamy w piramidzie.

Na jej czubku siedzą kierowcy.

Wszystkie błędy rodzące się u podstaw piramidy ostatecznie uderzają w

kierowców.

Dodatkowo są powiększane przez głupoty czynione za kółkiem.

 

Trudno będzie przekonać kierowców do prawidłowych zachowań, jeżeli na każdym kroku widzą kretyńskie pomysły drogowców, cyniczne polowania z radarami w wykonaniu policjantów, ewidentne szkolne błędy w organizacji ruchu istniejące latami.

 

Typowy polski kierowca traktuje znaki (nakazu, zakazu) jako bezsensowny biurokratyczny przymus, a nie jako bezcenną pomoc w ocenie sytuacji.

 

Ale to nie jest tylko długotrwały skutek 170 lat (łącznie) zaborów. :wink:

 

Poważanie dla znaków zaniknie z czasem nawet u świętego.

 

Przeciętny normalny kierowca odczuje niesprawiedliwość przyjmując mandat wystawiony mu za „piracką jazdę” z prędkością 75 km/h na ograniczeniu do 50 km/h na "obszarze zabudowanym" składającym się z czterech domów, stojących na odcinku pół kilometra.

 

Niesprawiedliwość odczuje tym dotkliwej, że parę kilometrów dalej zauważy, że dziwnym trafem może zgodnie z przepisami pomknąć beztrosko z szybkością 90 km/h, pośród ciągu domów jednorodzinnych ciasno zabudowanych po obu stronach szosy.

 

Na gościnnych występach wystraszy się wjeżdżając za szybko w ciasny, dziurawy i krótki zakręt, poprzedzony serią zdradziecko uspokajających łagodnych i gładkich łuków.

 

(Przecież dla jeżdżącego tędy dwa razy dziennie kierownika zarządu dróg nie jest to żadna „pułapka”, wymagająca dodatkowego oznakowania).

 

Zapamięta też sytuację, gdy zatelefonuje na policję donosząc o pijanym

rowerzyście, a dyspozytor zapyta go:

- I co mamy teraz zrobić?

 

Po tym wszystkim prędko stwierdzi, że tak naprawdę ufać może tylko sobie, i że ścisłe przestrzeganie ograniczeń i zakazów czyni z niego ostatniego frajera. Dwunożną wersję psa Pawłowa. Równie bezmyślnie reagującą na bodźce.

 

Co mam pomyśleć widząc jadący przede mną wolniutko radiowóz, który mija znak drogowy „Niebezpieczny zakręt w prawo”, krotochwilnie odwrócony przez pijaną smarkaterię sobotniego wieczoru? Jeżeli czas mnie nie goni, zatrzymuję się i łudzę się prostując znak:

- „Może akurat mieli na głowie jakąś ważną akcję?”

 

(Dopóki policjanci z drogówki będą nagradzani tylko za liczbę mandatów, a nie (np. jak w USA) za szybkie doniesienie komu trzeba o przepalonej latarni nad przejściem dla pieszych, za własne pomysły mogące realnie poprawić bezpieczeństwo w konkretnym miejscu, nie ma co liczyć na ich większą RZECZYWISTĄ efektywność w poprawie BRD).

 

To są drobne, niby nic nie znaczące zdarzenia, niuanse, detale.

Ale składają się jednak w pewną smutną całość.

 

Ta całość prowokuje u kierowców frustrację, która powodzią wylewa się nam na drogi.

 

* * *

Wszyscy związani z drogami (kierowcy, policjanci, drogowcy) mają sporo za uszami. Trudno będzie te uszy wyszorować.

 

Nasi specjaliści od BRD szukają włącznika światła w wielkim mrocznym salonie.

Wiedzą dlaczego co chwilę się potykają (przecież jest ciemno).

Ale tylko snują przypuszczenia jak zrobić, żeby było wreszcie jasno ;)

To jest o tyle dziwne, że spece z krajów gdzie motoryzacja jest dojrzała mają już dawno zapalone światło i chętnie służyliby pomocą jak to zrobić. Tylko nikomu z naszych nie przychodzi do głowy, żeby ich zapytać :!:

 

Na razie obiecaliśmy pod naciskiem UE tylko tyle, że do 2012 roku zmniejszymy liczbę trupów na drogach do 3000.

Jak :?: Tak naprawdę diabli wiedzą :!: :silenced: bo priorytety programu "Gambit 2005" powtarzają tylko jak mantra trzy punkty:

- prędkość,

- alkohol,

- pasy bezpieczeństwa.

 

* * *

Temat BRD jest mi świetnie znany „od dołu”, z punktu widzenia lokalnych

zarządów dróg i powiatowych komend policji.

 

Ten oddolny obraz jest dla mnie porażający. :shock:

 

Na każdym szczeblu zarządzania, w każdej instytucji odpowiedzialnej za stan i bezpieczeństwo na drogach około 90 % pracowników bimba sobie ze swoich obowiązków. Tzn. pracuje na tyle, żeby zachować swoje posady, uniknąć publicznych oskarżeń, nie pozwalać ciągać się po sądach.

 

Oni nie mają potrzeby wprowadzania własnych pomysłów, które dałyby ożywczy powiew świeżego powietrza, nawet w sytuacji permamentnego braku pieniędzy na drogi.

 

Największą krzywdę może wyrządzić im co najwyżej dziennikarz, który odsądzi ich od czci i wiary w gazecie, a potem i tak przegra wytoczony mu proces cywilny, bo przecież za wypadki winni są tylko nieostrożni kierowcy!

 

Co gorsza, oni doskonale wiedzą, że nawet jeżeli popełnią poważny błąd, są praktycznie nietykalni.

 

Przykładzik. Pod koniec lat 90. powstał projekt budowy obwodnicy Pniew, w przebiegu tras nr 2 i 24, z fatalnym błędem – zwykłym skrzyżowaniem typu X – oprotestowanym na długo przed podjęciem budowy przez policję. Kierowcy mieli w szczerym polu trafiać na znak STOP – po 130 km jazdy z permamentnym pierwszeństwem przejazdu i po 3-kilometrowym odcinku „lotniska”.

 

Ktoś kto to wymyślił, był kompletnym zerem w temacie interakcji kierowca – pojazd – droga. Z psychologią człowieka [za kierownicą] miał tyle wspólnego, że 3 razy przechodził koło wydziału psychologii.

 

Mimo to, ktoś inny w ówczesnej Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych podpisał ten projekt :!:

 

No i zaczęło się.... Wypadek za wypadkiem, krwisty reportaż gonił

następny, regularne wieszanie psów na GDDP przez prasę, regularne bronienie się urzędników GDDP („Winni są kierowcy”).

 

Po 4 latach krzyżówka dostała inteligentną sygnalizację świetlną.

Fala wypadków ustała, jak nożem uciął.

Bilans z lat 1999-2003: 11 trupów, 86 rannych.

 

Podpisywacza projektu oceni Bóg i historia.

 

Niestety. Ci, którym chodzą po głowie jakieś sensowne idee nie trafiają na właściwe stanowiska. Pokutują na niższych stołkach. Siedzą cichutko i

grzecznie, żeby dyrektor nie zorientował się, że są mądrzejsi od niego.

 

U nas wciąż żądzą na wszystkich szczeblach zarządzania długoletnie znajomości i układy. Nie wypada wywalić dyrektora zarządu dróg na 5 lat przed emeryturą, chociaż facet od ćwierć wieku nie zarządza, tylko urzęduje.

 

Dlatego od paru lat, klnąc na stan dróg, nie zwalam już całej winy na brak kasy na rozwój sieci drogowej. Bardzo dużą część winy ponoszą ludzie odpowiedzialni za ich stan. Na każdym kroku kłania się, mówiąc po peerelowsku ;) zwyczajny brak inicjatywy i zła organizacja pracy.

 

Przy tym samym nakładzie pieniędzy, przy tej samej liczbie przepracowanych godzin, dałoby się zarządzać / utrzymywać drogi o wiele lepiej, niż teraz.

 

Owszem, kierowcy muszą pracować nad sobą, ale odświeżanie atmosfery MUSI jednocześnie nastąpić od góry. Bo o wiele łatwiej jest wydać służbowe polecenie (urzędnikowi) niż wykazać (kierowcy) jego błędy za kierownicą, potem przekonać go, że to i to robi źle (to dopiero sztuka!!!!), a w końcu pokazać mu właściwe postępowanie.

 

Polecenie służbowe wydane przez pewnego światłego wiceministra dało ponad dziesięć lat temu impuls do wspaniałej akcji malowania znaków poziomych na wszystkich drogach wojewódzkich. Większość dyrektorów zarządów dróg pokręciło na ten pomysł nosami:

- „Eeeeee.... Nie ma kasy, nie ma czasu, mamy inne rzeczy na głowie”.

Ale gdy dostali ultimatum („Wykonać w terminie do ......, albo polecą głowy”), okazało się, że można!

Edytowane przez 130rapid

- No, stał tutaj! Był! Patrzył na swoje paznokcie! Rozpłynął się! Nie ma go!

(Bogumił Kobiela we "Wszystko na sprzedaż". Rok później rozbił się na amen swoim białym BMW).

Opublikowano
130rapid - trudno cokolwiek dodać, pływamy w morzu absurdów i zaniechań. Szkoda tylko, że często niektórzy z nas toną.......
To jest wszystko prosto z głowy, prosto z głowy do wieczności, płynie strumień kolorowy, niesprawdzonych wiadomości....
Opublikowano

Niektóre "rozwiązania inżynieryjne" sąsiadujące ze sobą na drogach budzą we mnie dziecięcie zdumienie.

 

Choćby typowe "psupawłowe" ograniczenia prędkości do 60 km/h przed niemal KAŻDYM skrzyżowaniem na drodze krajowej nr 5 Poznań - Gniezno, a ostatnio także na starej "dwójce" odciążonej po otwarciu A2 do Strykowa. Także na takich z lewoskrętami, z dochodzącymi do nich bocznymi drogami widocznymi na odcinku kilkuset metrów.

 

(Po co to :?: :mad2: Przecież kodeks wyraźnie mówi, że zbliżając się do skrzyżowania należy zachować szczególną ostrożność, tudzież ograniczyć prędkość).

 

A kawałek dalej widać, że ktoś beztrosko wytyczył oznakowanie poziome zza biurka, na podstawie tylko map geodezyjnych.

 

Wskutek tego teoretycznie w paru miejscach można wyprzedzać na zakrętach bez wystarczających "trójkątów widoczności" i przed czubkami wzniesień. :shock: :mad2:

 

No cóż, na mapach geodezyjnych nie widać "nieistotnych" dylatacji terenu i nie nanosi się aktualnego stanu roślinności...

:duh: :duh: :duh:

 

Jeżeli znacie drogę, albo jedziecie w dzień, to pół biedy.

Ale w nocy, gdy znaki poziome zaczynają grać pierwsze skrzypce :?: :?:

Uważajcie...... :naughty: Ufajcie tylko własnych oczom.

- No, stał tutaj! Był! Patrzył na swoje paznokcie! Rozpłynął się! Nie ma go!

(Bogumił Kobiela we "Wszystko na sprzedaż". Rok później rozbił się na amen swoim białym BMW).

Opublikowano

Jest jeszcze jedna kategoria głupoty inżynieryjno - projektowej, szczególnie irytująca. To głupota polityczna. Najbardziej rażącym znanym mi przykładem takiego działania jest obwodnica Szydłowca ( krajowa 7 , granica woj. mazowieckiego i świętokrzyskiego). Zbudowana została kilkanaście lat temu i niedawno nawet wyremontowana. Przez dłuższy czas zapewniała swobodny płynny objazd koszmarnie ciasnego miasteczka. Aż któregoś pięknego dnia Rajcy Miejscy wydali decyzję o warunkach zabudowy - bo przecież Planów Miejscowych nie było już, albo jeszcze, w zależności od wersji nowelizacji Ustawy Prawo Zagospodarowania Przestrzennego. Wynikiem tej decyzji jest Kościół obsługujący znajdujące się w odległości kilkuset metrów od obwodnicy osiedle. Tyle, że budynek stoi po tej drugiej stronie obwodnicy. :duh: . Całkowicie nieuczęszczana poprzeczna dróżka stała się w tym momencie arterią komunikacyjną dla pieszych i zmotoryzowanych wiernych. Na obwodnicy pojawiły się przejścia dla pieszych, ograniczenia prędkości, aż wreszcie "inteligentne" światła, zapalające się na czerwono, przed wszystkim co porusza się po obwodnicy w rejonie skrzyżowania z prędkością większą niż 40 km/h. O drugiej w nocy również - bezpieczeństwo wiernych ponad wszystko.

W ten sposób obwodnica za kilka lat "obrośnie" i zostanie wciągnięta w miasto, pojawią się kolejne ograniczenia, chłopaki z suszarkami, "czarne punkty", i kierowcy, którzy "niedostosowali". Bo dostosować lokalizację kościoła do zmiennej w postaci drogi krajowej - to nie do pomyślenia, a już nałożyć obowiązek współfinansowania infrastruktury, jak n.p. w przypadku supermarketów, zupełnie wykluczone i nie po bożemu. A na wiadukt czy choćby kładkę w budżecie gminy przecież nie starczy. Zastanawiam się tylko jakim cudem udało się uzgodnić w GDDKiA to cholerne skrzyżowanie.... Cudowne uzdrowienie ? tfu uzgodnienie..... czy genius loci?

To jest wszystko prosto z głowy, prosto z głowy do wieczności, płynie strumień kolorowy, niesprawdzonych wiadomości....
Opublikowano

Temat dla mnie, niestety, "boleśnie" aktualny...

4 tygodnie temu jechałem motocyklem z Limanowej do Nowego Sącza. Droga szeroka, bez dziur, temperatura ok. 35 stopni. Wyszedłem z lewego zakrętu, na liczniku ok. 90-100 km/h, dotkąłem przedniego hamulca (z premedytacją użyłem słowa "dotkąłem" - o mocnym, nie mówiąc o awaryjnym, hamowaniu mowy być nie mogło) przygotowując sie do wejścia w prawy łuk... Momentalnie wylądowałem na asfalcie. Efekt - motor poważnie uszkodzony, pęknieta kostka, złamane dwa żebra, ogólne stłuczenia - 4 dni w szpitalu, w sumie 6 tygodni leczenia.

Cały czas się zastanawiam jak to się stało. Motocyklem zrobiłem w życiu około 45-50 tys km, motocykl sprawny, opony sportowe, jedne z najlepszych przeznaczonych do poruszania sie po drogach, a wywaliłem się jadąc prosto!! Zdarzało mi sie hamować awaryjnie moim motorem, czasami potrafił podnieść tylne koło (nie było to celowe działanie) przy hamowaniu i absolutnie nic sie nie działo. No to co sie stało?

Oto, co mi udało ustalić:

1. Zanim zabrała mnie karetka, poprosiłem moja dziewczynę (jechała na swoim motorze za mną), żeby sprawdziła na czym poleciałem - na suchej drodze, z tym nie wiedzieć czemu śliskiej jak mokre znaki poziome.

2. Mój kuzyn dowiedział sie od policjanta, że w tym miejscu położono nawierzchnię z dodatkiem jakiegoś minerału ale eksperyment się nie udał i "coróż ktoś się tu rozbija". No ale przecież przed tym odcinkiem jest znak "Uwaga, śliska jezdnia". Ograniczenia predkości, dodatkowej tablicy ostrzegającej brak...

3. W szpitalu leżał facet, który na tym samym odcinku wyleciał Passatem B5 w suchej drogi na zakręcie.

4. Mój drugi kuzyn, mieszkaniec Limanowej skomentował to tak: "Przecież wszyscy wiedzą, że tam jest ślisko". Podobno jadąc serpentynami do pod górę, koła potrafia zaboksować na suchej nawierzchni w Seacie Toledo.

Jaki z tego wniosek. A no taki, że kierowca powinien przewidzieć, zauważyć zmieniające się warunki na drodze. W tym senisie jest to moja wina - nie chcę sie "wybielać" w żaden sposób. Ale z drugiej strony, zarządca drogi nie zrobił nic, żeby mi w tym pomóc. A to jest zwykłe draństwo.

Opublikowano

Najfajniejsze są takie słabo oświetlone słupki na środku drogi...

Jedziesz sobie spokojnie, linia przerywana, za chwilę kawałek ciągłej, szybko ona ucieka w prawo, słupek cholera wie poco i dalej normalna droga wracajaca na swoje miejsce.

Jadąc w deszcz można sie centralnie wpakować na słupek... bo tylko linie na jezdni 'prowadzą'. Jak ktoś wyprzedza to trup na miejscu.

Jak się jedzie Żołnierską w Warszawie to takie coś jest na pewnym odcinku... pare razy już to widziałem. 2 razy w tym miejscu widziałęm auto nadziane na tenże słupek. Za każdym razem go 'odnawiają' i stoi dalej.

Opublikowano

znam tą drogę - w stronę szczecina są 2 pasy - droga w sumie jak droga - nie ma wielkich zakrętów - koleiny na jednym pasie są ale pod poznaniem są duuuużo większe. Nie jest taka zła droga.

szczęście w nieszczęściu, że nie zahaczył innych aut :|

http://www.maszty-flagi.com/bmw/E39_forum.jpg
Opublikowano

Nie rozumiesz,... Spróbuję Ci wytłumaczyć.

Wyobraź sobie, że jedziesz po suchej drodze i nagle, nie wiadomo dlaczego, przyczepność nawierzchni diametralnie spada. Jedynym ostrzeżeniem jest w.w. znak, BEZ OGRANICZENIA prędkości.

Ty, oraz 99,99999% (ten 0,00001% to ja) innych kierowców zapobiegliwie zwalnia w tym miejscu do 50-60 km/h bo wszyscy przewidzieli że ktoś akurat w tym miejscu KTOŚ BARDZO WAŻNY postanowił wypróbować nowy rodzaj nawierzchni ale nie zadał sobie trudu sprawdzić jakie są wyniki jego eksperymentu. Ja taki przezorny nie byłem i to był mój błąd. Tak na poważnie, to w tym miejscu ciągle sie ktoś rozbija. Jeżeli moje informacje są błędne, proszę mnie poprawić, może wypowie sie ktoś z Limanowej albo N. Sącza ?

Jadąc z dozwoloną na danym odcinku drogi prędkością, w idealnych warunkach atmosferycznych mam chyba prawo przypuszczać, że nawierzchnia jest przystosowana do hamowania z tej prędkości.

Teraz przypomnij sobie, ile razy wkurzałeś się na idiotycznie oznakowane drogi, ograniczenia do 50 km/h na prostej drodze, etc. (było już o tym w tym wątku). Zastanów się, w jakim stopniu możesz polegać na oznakowaniu dróg w tym kraju. Zauważ, że ja jechałem z przepisową prędkością i nie wykonałem żadnego ekstremalnego manewru w tym , konkretnym momencie (wierz mi, leżąc z nogą w gipsie analizowałem to mnóstwo razy).

Na koniec odpowiedz sobie szczerze na pytanie: Jakie jest prawdopodobieństwo,iż jadąc po suchej, przyczepnej nawierzchni wjedziesz na coś, czego przyczepność oscyluje między mokrą jezdnią a lodem ?

Wina za ten wypadek jest moja, powinienem to przewidzić tak jak przewiduje wymuszające pierwszeństwo auta, idiotów jadących na "czerwonym", itd.; ale nie jest stuprocentowa.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Rapid jak zwykle napisał ciekawe wypracowanie :modlitwa:

 

Co do tamtego auta to śmiem wątpić że jechało 70km/h :|

BMW = Będziesz Musiał Wyprzedzać :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się

Komentowanie zawartości tej strony możliwe jest po zalogowaniu



Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.