Witam! Mam nastepujacy problem. Posiadam 325tds od okolo pol roku. Kilka miesiecy temu - tuz po zakupie - mierzylem cisnienie sprezania w cylindrach: wyszlo 30 z kawalkiem na kazdym garze, wszedzie rowniutko. Powiedzieli ze kompresja fabryczna wiec silnik jak nowy. :P Przy okazji wymienili jedna swiece zarowa. Autko chodzilo bez zarzutu, odpalalo bez problemu przy temp. do -10 st. C. Natomiast problem zaczal sie przy mrozach -15 stopni. Auto dlugo krecilo zanim odpalilo. Przy -25 tez odpalilo ale po bardzo dlugim katowaniu rozrusznika. Natomiast raz zablokowal mi sie pedal gazu przy odpalaniu z rana i jak silnik zalapa to obroty weszly na prawie 4000. :duh: Oczywiscie od razu zgasilem jak zobaczylem wedrujaca do gory wskazowke. Ogolnie problem z odpalaniem byl wylacznie po nocy. Pozniej moglo caly dzien stac na mrozie a i tak palilo od strzala. Gdy mrozy troche zelzaly postanowilem wymienic swiece i zmierzyc jeszcze raz kompreche. Okazalo sie ze trzy swiece byly walniete, ale dodatkowo dziwna sprawa wyszla z kompresja! Mianowicie na pierwszym cylindrze pierwszy pomiar wykazal cisnienie 16 atm a drugi 20... Reszta cylindrow bez zmian od poprzedniego pomiaru. Co moglo sie stac ze w tak krotkim czasie padla kompresja na tym jednym garze?? :worried: Zawor, pierscien, tlok, panewka? Jaka moze byc przyczyna?? Dodam ze auto dymi troche na czarno tylko 2 sekundy po odpaleniu, pozniej juz nic a nic mimo ze nie ma katalizatora.