Witam i w moim przypadku nastąpiło bolesne zderzenie z rzeczywistością. Podczas rozmowy telefonicznej z pracownikiem salonu ZK MOTORS w Kielcach uzyskałem takie oto informacje. Po przyjeździe na umówione spotkanie Auto zostanie zabrane na warsztat, jeśli pracownicy stwierdzą awarie (EGR) samochód zostanie w serwisie na około 2 dni a ja otrzymam auto zastępcze na czas naprawy. W dniu kontroli pojazdu okazało się to co przypuszczałem. Auto nie jest w pełni sprawne i kwalifikuje się do wymiany wadliwej części, jednak osoba która prowadziła tą sprawę poinformowała, że auto musi zostać na serwisie z powodu braku części na stanie magazynu. Część potrzebna do naprawy może pojawić się za tydzień może dwa lub dwa miesiące. Jako ze auto nie pochodzi z polskiej dystrybucji mogę zapomnieć o jakimkolwiek zastępczym środku transportu z ich strony. Zostałem poinformowany o możliwości pozostawienia pojazdu w oczekiwaniu na cześć lub odbioru na własne ryzyko podpisując oświadczenie które w razie pożaru pojazdu spowodowanego usterką egr, całą odpowiedzialność zrzuca na mnie i to ze w dalszym ciągu użytkowałem jedyny dostępny i potrzebny do normalnego funkcjonowania pojazd. Jestem świadom pochodzenia pojazdu jak i świadom był serwis ponieważ nie była to pierwsza wizyta w tym miejscu. Wysyłając także zawiadomienie o akcji serwisowej dysponowali numerem nadwozia, znali specyfikacje pojazdu jak i jego historię. Podczas umawiania wizyty tak jakby zostałem celowo wprowadzony w błąd zarówno z autem zastępczym jak i czasem trwania naprawy. Z mojej strony wyglada to tak jakby starali się zebrać jak najszybciej wszystkie pojazdy objęte akcją po to by w razie następnych pożarów zrzucić odpowiedzialność na użytkowników. Być może moja złość ma wpływ na spojrzenie na całą tą sprawę. Może ktoś z was ma pomysł jak temu zaradzić? Może czekanie na telefon z serwisu jest jedynym co mogę zrobić? Może udać się do innego serwisu by ten wymienił wadliwy element od ręki? Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk