Witam wszystkich forumowiczów przeglądających mój temat. Z góry przepraszam, wiem że takich tematów jest miliony. Posiadam BMW E39 523i s silnikem m52, zagazowana, 1996r. Otóż po kupnie tego samochodu, miałem problem z termostatem. Miałem po wymianie nalaną wodę, jakiś miesiąc. (ciągłe problemy z odpowietrzeniem, nie było sensu lać płynu). W zeszłą sobotę, po doprowadzeniu samochodu do ładu zalałem chłodniczy płyn zimowy. Zrobiłem to tak: 1) Wylałem całą wodę z układu chłodzenia. 2) Otworzyłem odpowietrzniki - na termostacie i przy zbiorniczku wyrównawczym 3) Zalałem płyn aż z odpowietrzników wyleciał płyn bez bąbli. Węże górny i dolny z wodą. 4) Odciągnąłem nadmiar, zakręciłem odpowietrzniki i korek wlewu płynu. Na drugi dzień dolałem jeszcze z pół litra do stanu "kalt" . Wiskoza sprawna, pompa wody również bo pompowała ostro strumień przelewowy w wyrównawczym. No i dziś nie miła niespodzianka. Wracam z pracy, idę zjeść obiad ( :D ), zaczynam odpoczywać i nagle wołają mnie, że coś leci z bmw. Mam aluminiową obudowę termostatu, więc to od ręki skreśliłem. Węże też nowe bo popękane stare były. Otwieram maskę, patrzę - chłodnica wystrzelona od góry, aż obudowa się uniosła. I tu pytanie - czy dobrze odpowietrzyłem układ? Przelew w zbiorniczku był, ogrzewanie ok. Wiem, że tematów o odpowietrzaniu jest 100, a nawet 1000 ale każdy pokazuje inny sposób. Dodam, że dziś zrobiłem tylko 30km i chłodnica pękła. A przed wymianą płynu trasa do Gdańska po 120km w jedną stronę, razem ok 240km, wszystko było ok. Zastanawia mnie też fakt, dlaczego korkiem nie poszło? Proszę o odpowiedzi. Z góry dzięki.