Skocz do zawartości

moniaad

Zarejestrowani
  • Postów

    185
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez moniaad

  1. Odświeżę bardzo starego kotleta... :roll: : Właśnie mechanik mi oznajmił, iż w M54B30, nie da rady przełożyć katów z anglika - są wygięte w drugą stronę i nic z tym nie może zrobić :mad2:. Sprzedający zapewniał, że będą pasować, notabene sam chciał je wymienić - przeszkodą była odległość od jego warsztatu. Dobrze, że zwróci kasę :)
  2. Sprzedający nie wie, jaki ma przebieg ani ile auto ma koni, ale przynajmniej jedno wie, że ma auto sprowadzone ze stanów w całości :mrgreen:
  3. http://otomoto.pl/oferta/bmw-seria-3-3-0-e91-335-d-286km-2007-m-pakiet-biturbo-shadowline-bbs-19-serwis-ID6y3UW9.html super auto, a o opisie nawet nie wspomnę... :mrgreen:
  4. http://otomoto.pl/oferta/bmw-seria-3-exlusive-edition-m-pakiet-serwis-aso-ID6ycPcN.html "NASZA FIRMA POSIADA DWUDZIESTOLETNIE DOŚWIADCZENIE związane z importem samochodów osobowych I dostawczych z różnych krajów UE . gwarantujemy profesjonalną obsługę jak również pomoc w dopasowaniu auta do państwa potrzeb". A wyżej opis w ogłoszeniu e90: napęd na przednie koła i to jest chyba ta "pomoc w dopasowaniu auta do państwa potrzeb"... :norty:
  5. Witam, polecam warsztat "Goliath" pod Wrocławiem - w Borkach Strzelińskich: http://www.goliatbmw.d2.pl/ Fachowcy znający się na rzeczy, a nie bawiący się w zgadywanki! Rzetelna obsługa i dostęp do wszelakich części. Jesteśmy po wymianie u nich serducha i mimo, że mieliśmy do nich 200 km, to było warto :handshake:
  6. No właśnie - jeżeli chodzi o nawierzchnię, po której się głównie poruszało auto to w 90% niemieckie autostrady, a reszta to w większości również dobre, nowe powiatowe drogi - no te miejskie trochę gorsze. Jednakże na poprzednich wahaczach było zrobione ponad 60 tyś + niewiadomy przebieg poprzedniego właściciela.
  7. odświeżam kotleta… niestety Jak widać po postach w tym temacie, moje wahacze zostały wymienione w marcu 2011, lecz teraz, po niespełna 40 tyś. km, gdzie 90% tej drogi zostało przejechane po niemieckich autostradach, zaczęło coś „skrzypieć” w zawieszeniu - tym razem po prawej stronie. Auto pojechało na sprawdzenie do warsztatu (gdzie uprzednio wahacze były wymienianie) i właściciel tegoż warsztatu, po króciutkich oględzinach stwierdził, że oba wahacze są do wymiany. Jako, że nie mam kompletnie do niego zaufania (podczas umawiania się na wizytę powiedziano mi, że będzie sprawdzał któryś z mechaników), ponieważ bywa w swoim przybytku sporadycznie i raczej jako właściciel a nie mechanik, gdzie nawet nie wie gdzie się znajdują bezpieczniki – auto pojedzie na typowy przegląd. Lecz teraz nasuwa się pytanie, czy jeżeli okaże się, że to rzeczywiście wahacze, to dlaczego się tak szybko zużyły? Czy na tak krótką żywotność miał wpływ nieprawidłowy ich montaż? - Zawieszenie na gotowo zostało skręcone gdy auto było jeszcze na podnośniku, a nie tak jak Klimek przestrzega, by stało wówczas na kołach. Skręcenie zawieszenia w powietrzu powoduje, iż wahacze są źle ułożone a tuleje zbyt napięte, co znacznie przyspiesza zużycie się wahaczy.
  8. Proszę Cię bardzo, czytaj ze zrozumieniem! Od samego początku piszę, że tego auta nie zostawię dla siebie, więc nie wiem, gdzie tu widzisz kręcenie z mojej strony? Najprostszym sposobem pozbycia się tego auta będzie oddanie go do komisu - to jasne i też to zaznaczyłam i nie rozumiem, dlaczego z góry twierdzisz i wręcz już mnie straszysz paragrafem, że wystawię to auto do sprzedaży jako bezwypadkowe? Jeśli komis okazyjnie ode mnie to auto odkupi i będzie je później sobie sprzedawał jako bezwypadkowe, to za co ja mam tu odpowiadać? - to już nie będzie moje auto! A z drugiej strony - osobiście nie znam aż takich naiwnych kupujących, którzy widzą, że auto jest całe malowane i w dodatku prawie każda szyba z innej parafii, z niską ceną i co pomyślą, że to mega tania okazja? Tu nie trzeba robić geometrii, takie rzeczy widać gołym okiem! I wytłumacz mi teraz - kogo ja tu czaruję i wprowadzam w błąd?
  9. :cool2: - no i chyba już lepiej wyrazić się tego nie da, to jest to, o co mi chodziło
  10. Jeżeli chodzi o koszty to się źle wyraziłam, chodziło mi tylko o zwykłą ludzką przyzwoitość. I mój facet po kątach nie płacze (raczej ja, bo nie on tu pisze), tylko wykłada na to siano i ich o nic nie prosi. Nie to nie. Dobrze zdaje sobie z tego sprawę, że zawalił dając się wykorzystywać. Tylko najlepsze jest to, że jeżeli nie mają środka transportu do pracy to automatycznie wygasa ich umowa o pracę. I teraz - ja oddaję swojemu facetowi jego auto, on do pracy ma się czym poruszać , więc ma pracę. A oni, cóż -on już z siebie trąby robić nie będzie, a jego przyzwoitość i dobra wola właśnie się skończyła... No nie, ale tak w ogóle to ciekawe podejście do życia: pracujemy razem, jeździmy razem, jesteśmy kumplami. Jeden z nas daje swoje auto i nas wozi, nic od nas nie bierze. Jako kierowca jest za nas odpowiedzialny, ryzykuje utratą auta, życiem naszym i własnym. Czyli jeden za wszystkich i wszystko. My się tak z nim bujamy i jest dobrze. Przychodzi czas, że on popełnia błąd. I co? Zasada jeden za wszystkich obowiązuje ale w drugą stronę już nie, więc wypinamy na niego cztery litery i niech martwi się sam. I naprawdę, już mam dość wałkowania kwestii, kto powinien płacić a kto nie, bo to wiadomo – tylko chodzi o tą właśnie przyzwoitość. Ale widocznie obowiązuje tylko jedna zasada: kochajmy się jak bracia a liczmy się jak…
  11. "Pokrzywdzony czy uprawniona do tego osoba może dochodzić w sądzie odszkodowania tj. wnieść powództwo adhezyjne do czasu otwarcia przewodu sądowego na podstawie art. 62 k.p.k. lub do czasu zakończenie pierwszego przesłuchania pokrzywdzonego na rozprawie głównej na podstawie art. 49a k.p.k. w zw. z art. 46 § 1 k.k. w zw. z art. 39 pkt 5 k.k złożyć wniosek do sądu o orzeczenie wobec oskarżonego obowiązku naprawienia szkody czy też po prawomocnym wyroku w sprawie karnej wnieść sprawę cywilną czy też po prostu na podstawie prawomocnego wyroku skazującego domagać się odszkodowania od ubezpieczyciela sprawy wypadku drogowego (ubezpieczyciel będzie mógł ewentualnie wystąpić w stosunku do sprawcy wypadku z roszczeniem regresowym mając na względzie art. 43 Ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych). Pokrzywdzony na podstawie art. 53 k.p.k. może działać jako oskarżyciel uboczny, w charakterze oskarżyciela posiłkowego". Najpierw szkody pokrywa ubezpieczyciel, przecież od czegoś to ubezpieczenie jest. Bo przepraszam bardzo, po co mi to ubezpieczenie, skoro jak wydarzy się wypadek z mojej winy i ja mam od razu ponosić wszystkie koszty, a ubezpieczalnia tylko wówczas jak pokrzywdzony sam założy sprawę cywilną? Takie ubezpieczenie chyba mija się z celem? To ja dziękuje bardzo. Do mnie do auta, poza rodziną nie wsiądzie żaden inny pasażer, bo z tego wynika, że mogę mieć przez to spore problemy finansowe. Po co mi OC i dobrowolne ubezpieczenie od następst nieszczęśliwych wypadków, jeżeli i tak będę musiała za szkodę wyrządzoną poszkodowanemu zapłacić z własnej kieszeni, a dopiero później, jeżeli sprawa trafi na drogę cywilną będzie odpowiadać ubezpieczalnia? Czegoś tu nie rozumiem? To jak są ubezpieczeni zawodowi kierowcy? Lekarz też ma ubezpieczenie obowiązkowe i najpierw szkody pokrywa ubezpieczalnia, a jeżeli kwota nie jest zadowalająca, a lekarz popełnił wiele błędów wtedy sprawa trafia na wokandę i płaci z własnej kieszeni. I jeżeli sprawa z ubezpieczeniem i odpowiedzialnością kierowcy za szkody na pasażerach ma tak wyglądać to: - nie twierdzę, że pasażer powinien ponosić koszty błędu kierowcy, tylko - jeżeli wożą się przez trzy lata, raz jednym (moim) raz drugim autem mojego faceta, nie dokładają do tego ani złotówki, on jako kierowca ponosi odpowiedzialność i za auto i za nich (logicznie), robi po ponad 200km dziennie bez żadnego wynagrodzenia za to, z własnej dobrej woli, to moim zdaniem coś jest tu nie tak i nie wiem jak u Was facetów, ale ja bym się chociażby po koleżeńsku poczuwała jakoś do tych kosztów. I tak jak wcześniej wspomniałam, nie chcę żeby mój facet ponosił taką odpowiedzialność, nic z tego nie mając, a nawet więcej - dokładając do tego interesu z własnej kieszeni!!! Teraz przez lekko ponad dwa tygodnie jeżdżą z innym gościem jego autem. Facet powiedział, że jeździ ostatni tydzień i nie chce takiej pracy. Nie dość, że musi pracować to jeszcze powozić! Niech każdy weźmie swoje auto i niech każdy odpowiada sam za siebie! (będzie to trudne - bo jeden auto zostawił żonie, a drugi nie ma nawet prawka).
  12. Mam nadzieję, że to nie było do mnie - radzę sobie poczytać co pisałam wcześniej... A jak chcesz sobie nabijać posty jako nowy forumowicz to znajdź sobie inny temat. Jeżeli auto znajdzie się w komisie i ten je wystawi jako bezwypadkowe, to chyba nie ja za to powinnam być ukarana? Olo@G3, ja nie mówię tu o OC tylko o dobrowolnym ubezpieczeniu NNW: Ubezpieczenie jest dobrowolne, zawierane na okres 12 miesięcy. Obejmuje wypadki powstałe na terenie RP oraz poza jej granicami. Przedmiotem ubezpieczenia są trwałe następstwa nieszczęśliwych wypadków lub śmierć ubezpieczonego w czasie podróży samochodem. http://Ubezpieczeniem objęci są wszyscy podróżujący tj. kierowca i pasażerowie. Świadczenia (w % od sumy ubezpieczenia) wypłacane są niezależnie od przysługujących z polisy OC, czy też innych zawartych umów NNW. Ubezpieczenie to nie jest wypłacane tylko w przypadku odurzenia kierowcy lub braku przez niego uprawnień do prowadzenia danego pojazdu. A jeżeli mówisz o przypadkach zabrania prawa jazdy i nawet karze pozbawienia wolności, no to kierowca musiałby być pod wpływem alkoholu. Chyba, że nie wiem - spowodował wręcz katastrofę drogową. No nie zapędzajmy się zbyt daleko. Jakubie - nie można oceniać braku wyobraźni kierowcy nie wiedząc jak sytuacja naprawdę wyglądała. Zakręt, zakrętowi nierówny. Nie bronię go, bo i tak mi dopiekł, ale stawianie tak sytuacji do niczego nie prowadzi. Przez 20. lat pokonuje tysiace km tygodniowo/miesięcznie po różnych drogach i nie miał nawet kolizji. To chyba o czymś świadczy? Więc jeśli już zamierzacie kopać leżącego to ok, ale sami z tego wyciągnijcie wnioski dla siebie.
  13. Taaaaa, teraz to i tak musztarda po obiedzie, a prawda zawsze leży po środku. Nauczka jest zarówno dla mnie, jak i dla mojego. Mam nadzieję, że wyciągnie wnioski na przyszłość. On jako kierowca jest materialnie odpowiedzialny za auto - ok, ale dla jego kolegów nie ma już wożenia się za darmo. Jedyne na co się wspólnie składali to wymiana oleju. Przecież to śmieszne przy pokonywaniu takiej ilości km. A gdzie amortyzacja auta? Ale mniejsza z tym. To już nie w temacie. Jeżeli chodzi o pasażerów i odszkodowanie - to od tego jest NNW. Przy 100km/h nie jest jeszcze tak tragicznie, np.: http://www.joemonster.org/filmy/9286/Dachowanie_przy_100_km_h ; Tu na pewno NIE, ale za niezapięte swoje pasy płacisz sam.no a jeżeli mowa o pasach, to pasażer pokryje swój mandat za brak zapiętych pasów, ale kierowca 1. punkt za to zgarnie i to już do podziałki nie będzie :roll: Ok, koniec biadolenia. Z grubszych i najpotrzebniejszych rzeczy na dzień dzisiejszy już wszystko mam. Pozostają do kupienia pierdoły, no które wcale tanie nie są. Oby do przodu. Będzie ulep - trudno. W niektórych komisach na takie tylko czekają :8) . Na koniec tej całej "imprezy" napiszę jakie były koszty, a że nie będzie to prędko - to życzę powodzenia i jak najmniej takich tematów na forum. Pozdrawiam i dzięki :D
  14. Nie wiem, czy zauważyliście, ale to sprzedaje niby firma/ sklep, która, jak podaje na innej aukcji, istnieje w "branrzy" od 1995r. Zastanawiam się, kto zajmuje się opisem tych aukcji - zatrudnili do tego dziecko z przedszkola? Chyba żaden z pracowników nie potrafi się posługiwać klawiaturą... Jak napisali - to ich początki na Allegro, ale z takimi opisami - to kariery im nie wróżę...
  15. Właśnie scarab, tego honoru to w naszym społeczeństwie często brakuje. Prawda jest taka, że jeden z nich, jeździ do pracy dzięki mojemu facetowi i zawsze się zarzekał, że jak coś - to oczywiście składają się po równo. A teraz - cisza :roll: . Dlatego zgodziłam się, by naprawiał to auto i tak jak już wcześniej wspomniałam - próbował coś od nich odzyskać. Bez niego nigdzie nie pojadą, więc albo będą płacić "za taxi", albo koniec z pracą... A jak są tacy cwani, to niech każdy z nich najmie sobie osobno kierowcę wraz z autem i niech się bujają. Nie wiem, może to i moja wina, bo często i gęsto mu tłumaczyłam, że tak być nie może. Pytałam się go - a co będzie, jak coś stanie się z autem - kto za to zapłaci? Odpowiadał, że wszyscy bo tak jest uzgodnione. I co? I wykrakałam, bo podejrzewałam, że te słowa nie będą miały pokrycia w praktyce, a teraz mam potwierdzenie. A czy auto było w głupi i nieodpowiedzialny sposób rozwalone - na 100% nigdy się nie dowiem. Jednakże wiem, że stało się to na zakręcie, który pokonywali po dwa razy dziennie przy prędkości 100km/h. Wyrzuciło ich przy wjeździe w kałużę. Może była to nieostrożność ze względu na poranny przymrozek... Mój nie jest raczej jakimś "fisiem" pod względem prowadzenia auta, a doświadczenie też spore ma... W naszym związku to raczej ja jestem tym kierowcą, do którego często mówią, że jeżdżę za szybko... :roll:
  16. Mam tylko to zdjęcie. Jeżeli chodzi o przód to maska jest cała, poszły błotniki - bardziej prawy bo lewy prawie nieruszony, prawa lampa, zderzak, lekko wygięty pas i pęknięta chłodnica. Z tyłu auta od strony pasażera tylne drzwi też są nienaruszone. Podłużnice ponoć też w porządku. Auto przede mną schowali - znam tylko relacje blacharza i lakiernika. Panowie, no w tym przypadku to nie jest takie proste. Oczywiście mogłabym sobie zażyczyć po prostu siano za to auto, a oni niech sobie dalej robią z tym co chcą. Tylko, że kierowcą i głównym odpowiedzialnym za to auto był mój facet, a jego dwóch kolegów, którzy jeździli razem z nim w ogóle się nie poczuwa do żadnej odpowiedzialności za to auto. To nie oni spowodowali ten wypadek, a że przez ponad dwa miesiące pokonywali tym autem 2tyś. km tygodniowo bez żadnych kosztów - to też ich nie interesuje! A nie wierzę, że Wy na moim miejscu powiedzielibyście to swej lubej: oddawaj mi kasę za auto i tyle :mrgreen: W tej chwili ja poruszam się autem mojej „gorszej” połówki, moje auto będzie naprawiane, a kasę na to wykłada tylko on. Dogadaliśmy się tak, że po naprawie auto bierze on dalej do Niemiec i powoli ma ściągać jakieś pieniążki od swoich współtowarzyszy podróży, za sam głupi fakt, że się wożą. W dzisiejszych czasach nie ma nic za darmo. Nie rozumiem dlaczego w takim przypadku ma ponosić tylko on koszta, tym bardziej, że to drugi rok kiedy robimy zamianę na auta, a tamci nie raczą dokładać się na części eksploatacyjne :mad2: , gdzie nawet głupie opony do auta o takiej pojemności nie kosztują mało. W momencie gdybym wzięła te 10tyś. i dołożyła do tego to co uzyskam ze sprzedaży tego na części - nic mi to nie daje. Za te pieniądze nic ciekawego bym nie kupiła – sami wiecie. W rezultacie będzie tak, mam nadzieję, że odzyskam plus minus taką sumę za to auto, jaką bym uzyskała przy jego sprzedaży. Coś ściągnie od kolegów, coś dołoży i za coś sprzeda tą. Oczywiście za straty emocjonalne też będzie musiał dołożyć :nienie: , ja też coś dołożę i będzie następna… mam taką nadzieję... Trudno się mówi… Nie wiem, czy zrozumieliście o co mi chodzi... Pokrętna kobieca logika :wink:
  17. No to tak: zdjęć nie mam i auta jeszcze nie widziałam – dopiero obejrzę je w poniedziałek. Decyzja zapadła, że auto będzie naprawiane; Ja za to nie płacę, lecz będę się tym zajmować, bo sprawcy tego szczęścia mieszkają 500km dalej. Szacowany koszt naprawy to 10tyś. Na moje oko mało opłacalna inwestycja. Auto będzie robić rodzina mojej rodziny, zobaczymy… Do kupienia na dzień dzisiejszy: dach, przednie blachy, 3. pary drzwi, zderzaki, 1. lampa, chłodnica, felgi, opony i nie wiem co jeszcze. Masakra. Ciekawie też będzie się to auto później sprzedawać. O matko, już to sobie wyobrażam. Ale myślę, że chętnych na "tanie" e46 jest sporo, więc i znajdzie się chętny na moją. Gorsze wraki drutują, a te znajdują nabywców :roll: Przysłali mi jedno zdjęcie: https://picasaweb.google.com/lh/photo/WxrAORXapYEJcmd5eYMktiMw6j6i6h8Oj3Ju65FcFLQ?feat=directlink I jak to wygląda na Wasze oko?
  18. moniaad

    528i 96r. tempomat zwariowal

    Ileż tu fanów seriali... i to jakich seriali? Sorry bol3k za ten śmietnik, ale to ostatni mój wpis - tak dla potomnych, którzy by chcieli ponownie wnieść w tym temacie jakiś "konstruktywny" komentarz: to musiał być MCGiver, to na pewno był on lub też inny słynny magik, w innym słynnym serialu. (Choć prędzej by było możliwe, że to torbacz dowcipniś sobie coś pomajstrował przy tym aucie, niż ja bym obejrzała choć jeden odcinek tego szajsu). Powodzenia
  19. moniaad

    528i 96r. tempomat zwariowal

    Wrzuć fotke, to zobaczymy, może rzeczywiście... :wink: Z tego co pamiętam, silnika po kilkukrotnych próbach nie udało się zgasić z automatem też pudło. Jedyne co pomogło to ręczny. Z mojej strony wszystko na ten temat.
  20. Szkoda mi serducha, ale ja tym autkiem pocinać raczej nie będę. To nie jest frajda z jazdy, gdy podczas wyprzedzania, zamiast mieć banana na twarzy to będę się zastanawiać, czy auto mi się nie rozsypie. Poza tym: tu będzie coś skrzypieć, tu coś trzeszczeć i ta świadomość... Auto niech sobie naprawiają, ale to już ich sprawa. Mogą sobie je wziąć na stałe, czy też sprzedać, że za grosze, no to tak wyszło. Ja poczekam - nawet rok i dwa na następną, bo znaleźć zdrową 3l benzynkę na naszym rynku jest ciężko. W tej chwili mam się czym poruszać. Na dokładkę jeszcze któryś mądry od razu po wypadku ją odpalił - tylko się pytam po co?
  21. moniaad

    528i 96r. tempomat zwariowal

    - mowa tu raczej o tempomacie; - pewnie tak i pewnie był w przebraniu. Oglądałam film dość dawno, więc dokładnie nie pamiętam ale rzecz chyba działa się w Australii. Naprawdę nie wiem, czemu miał służyć ten post. Pozdrawiam
  22. Typowe - ta cena jest wprost proporcjonalna do ilości cofniętych km. :mrgreen: ... Wróć: odwrotnie proporcjonalna - im więcej km licznik cofnięty tym cena niższa.
  23. moniaad

    528i 96r. tempomat zwariowal

    Pomóc - nie pomogę, ale ostatnio leciał filmik, jak gościowi zaciął się tempomat i najgorsze było to, że mimo naciskania pedału hamulca, tempomat samoczynnie przyspieszał od 80km/h do 120km/h, a jemu kończyła się autostrada. Wjechał z taką prędkością do zakorkowanego miasta. Co dalej się działo to nieistotne, jednakże później w serwisie mechanicy nie znaleźli żadnej usterki, a facet mało nie wykorkował ze strachu zanim wraz z policją udało mu się to auto zatrzymać. Życzę spokojnej jazdy i szybkiego znalezienia usterki.
  24. Chodziło mi o to cudo: viewtopic.php?f=44&t=173375 - ale temat z grudnia, to raczej znany... Zdjęcia mojej będą prawdopodobnie w sobotę. Wg panów, którzy uczestniczyli w wypadku, auto nadaje się do naprawy. Ja mam wątpliwości, co do użytkowania takiego auta.
  25. Kiedyś jeszcze można było w Erze :mrgreen: No można tu pominąć kwestie silnika, bo raczej wyszukiwanie auta zaczyna się od modelu i silnika - a reszta to kwestia zdroworozsądkowego podejścia. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.