Witajcie. Mam problem, otóż zaczęło się od tego że jak się zrobiło troche chłodniej około 0 stopni samochód miał problem z odpalaniem, czyli trzeba było chechłać 3 sekundy. I im się robiło chłodniej i im dłużej stał tym było ciężej. W tej chwili samochód już nie odpala wcale :( dodam że jak już odpalił to chodził normalnie, nie kopcił, palił około 7 litrów, nie miał spadków mocy, nie przerywał. Co do tej pory zrobiłem: 1. Sterownik grzania świec wymieniony na nowy 2. Wymienione świece (okazało się że 4szt były walnięte) 3. Sprawdzony bezpiecznik F104, OK 4. Sprawdzona pompa elektryczna (ta pod samochodem) ,OK 5. Filtr paliwa, jeszcze nie wymieniony, ale sprawdzony z pompą i przelatuje paliwo normalnie (cały sie pozalewałem :) ) 6. Sprawdzony czujnik położenia wału około 500 OM, czyli chyba OK 7. Na "autostarcie" samochód wyraźnie ma chęć odpalić, ale niestety.... Po tym wszystkim odkręciłem jeszcze przewody paliwowe od dwóch pierwszych wtrysków (stojąc naprzeciw samochodu) te idące do listwy CR, okazało się że praktycznie nie ma ciśnienia, paliwo ledwo co leci, a z tego co zdążyłem wyczytać powinno tam być ciśnienie mniej więcej 300 bar? Nie podłączałem jeszcze do kompa, ale postaram się jutro to zrobić. Jeżeli ktoś ma jakieś sugestie, bo odchodze od zmysłów, wiem że jest wiele napisane w necie na podobne tematy, ale wolałem opisać swój przypadek...