Krótka historyjka ku uczeniu się na błędach... 3 tyg. temu spełniłem wreszcie moje wieloletnie marzenie i kupiłem cudną becię świeżo zza zachodniej granicy, w stanie ogólnie bardzo dobrym, a w szczegółach do dopieszczenia. Jak się po dokładnych oględzinach przy ustawianiu świateł w ASO Olszowiec (58, 56 zł) po wymianie żarówek xenonowych na nowe okazało (to trzeba mieć małe szczęście, albo trafić na niezłego "fachowca" przy sprzedaży - żadnego wcześniejszego wpadania w fiolet czy pomarańcz - po prostu tydzień po kupieniu Beci zaczęła gasnąć jedna) (tak a' propos 270 zł za dwie sztuki ORYGINAŁÓW BMW :D ) - pęknięty jest i zwisa sobie luźno jeden z trzech czujników poziomu auta. Zaproponowali mi w ASO nowy - 240 zł. Zdjąłem stary sam, zawiozłem do cudotwórcy spawacza plastiku (testowałem pięciu w Poznaniu - ten jeden nie dość, że podejmuje się robić takie duperele, to robi to świetnie :idea: ), za 10 zł dorobił pęknięte ucho. Wróciłem do ASO, żeby mi na podnośniku założyli z powrotem ten czujnik (trzeba spiąć jedną obejmę blaszaną, skręcić dwie śruby i włożyć wtyk w gniazdo). Szczerze mówiąc, liczyłem na gratis albo maks. 10 zł (góra 5 min roboty!, tylko ten podnośnik... :( ). Rachunek - 87,84 zł :duh: :mad2: !!! Nauka :oops: - NIGDY WIĘCEJ nie zlecam nic bez zapytania o cenę. Pozdrowienia! Rafał