Dzień dobry, Niestety autko (e46 M47 99') odmówiło dalszej współpracy. Wymieniłem olej i filtr i wybrałem się w trasę. Po około 70 km auto zaczęło delikatnie hałasować ("jakby metalowy wiatrak szorował o maskownice"; nie wiem jak lepiej określić ten dźwięk), wskaźnik temperatury wskoczył na czerwone pole i autko zgasło. Płyn w chłodnicy zagotował się. Próbowałem jeszcze odpalić i udało się po 10 sekundowym piłowaniu rozrusznika. Autko zaczęło mocno się telepać, zatrzymało się na 1000 rpm i po kilku sekundach zgasło. Brak reakcji na pedał gazu. Wcześniej kilkakrotnie mignęła mi kontrolka ładowania w trakcie jazdy, ale nie wiem czy to ma jakiś związek. Komputer wykazał błędy podgrzewacza elektrycznego oraz wtrysku sterującego. Ten pierwszy jest od dawna odłączony, natomiast wtrysk był wymieniany jakieś 10 tysięcy km wcześniej. Pompka paliwa w baku działa, pompuje, jest wyczyszczona. Filtr paliwa jest w porządku. Odnoszę wrażenie, że po próbie rozruchu paliwo cofa się - nie wiem czy to jest normalne. Na plaku załapał, ale auto zamieniło się w generator czarnej chmury i padło. Auto stoi na zadupiu (Lubiechowo k. Karlina w zachodniopomorskim), brak dobrego mechanika w pobliżu i próbujemy wstępnie zdiagnozować co padło. Czy ktoś spotkał się z podobnymi symptomami? Ewentualnie jakie sugestie odnośnie co należy sprawdzić. Wtryski, vp44 czy może coś innego? Proszę o pomoc. Szkoda mi autka rozbierać na organy, bo szykowałem je pod siebie i sporo rzeczy nowych włożyłem itd.