Kupuję za grosze od "znajomego znajomego znajomego" e39 525d 163km po dzwonie z drzewem. Silnik podobno pracował potem w porządku, a po stłuczce wrastał w trawę jakieś 1,5 miesiąca. Od wczoraj próbuje bezskutecznie drania uruchomić. Przy pierwszej próbie na kable (grube prawie jak moja ręka) jedynie lampki z zegarami i radiem odpalały, a po przekręceniu kluczyka słychać pyk rozrusznika i cisza. Dzisiaj pomyślałem, że to może słaby styk krokodylków z kabli i podpiąłem ten akumulator (95) bezpośrednio do klem no i [BAD] reakcja taka sama jak wczoraj. Ma ktoś jakieś pomysły? Myślę, że jeśli była by to kwestia klemy pirotechnicznej to rozrusznik nie powinien reagować w ogóle, a tu pyka. Ale mogę się mylić. Auto stoi w szczerym polu gdzie trawa po lusterka bez możliwości próby odmulenia młotkiem rozrusznika, a my z dalszym znajomym jakoś nie ufamy sobie na tyle żeby pożyczyć i sprawdzić czy zapłacić i ewentualnie oddać. Za pomoc dozgonny podziw i wdzięczność.