Pierwsza i mam nadzieje, że ostatnia przykra niespodzianka. W poniedziałek tydzień temu przyjechałem do Jastarni. Auto stało niecałe 6 dób. Kiedy zapakowałem rzeczy do auta odpalam je a tam info, że akumlator wyładowany nie jedź itd. . Podkreślam że auto odpaliło i wszystko absolutnie wszystko działało. Po zrobieniu kilkuset metrów i rozmowie z babką z BMW ustaliliśmy, że będę jechał i pewnie się naładuje i wszystko będzie ok. Dojechałem do Władysławowa (około 20 km) tam zatankowałem, dostałem ten sam komunikat więc ustaliliśmy że jadę do Warszawy pewnie wszystko będzie ok (w domyśle akumlator się naładuje ) przejechałem jeszcze kilka km i nagle auto całe zgasło. Odpaliłem jeszcze pare razy - wtedy zobaczyłem tamten jak i inny komunikat "kontynuuj jazdę celem naładowania akumlatora". Ale autem już się jechać nie dało nawet jak odpalało to zaraz gasło. Poczekałem na gościa z pomocy drogowej. Od tej pory zeszło nam jakieś 1,5h godziny na wjazd autem na lawetę (akumlator nie przyjmował prądu ani z samochodu pomocy drogowej poprzez kable ani z ładowarki mobilnej którą facet miał) . Nie dało się włączyć neutrala bo jak wyjmowaliśmy kable to auto gasło i szło w parking. W końcu przyjechał pomocnik gościa z pomocy drugim autem cały czas podpiętym na kablach (aku jest w bagażniku) jechał za mną jak ja wjeżdżałem na lawetę. Auto jest dziś w serwisie w Gdyni razem z moim rowerem 2 latawcami i deską do kita a ja się zabrałem ze znajomym (na szczęście ) bo na auto zastępcze czekałbym około 3h w 32 stopniowym upale. Ładuje się w serwisie cały dzień ale nie naładowało się na tyle że można było podpiąć komputer i sprawdzić co się stało. Mówił też, że mieli w kilku autach, że podczas jazdy nagle gasły ale nie z wyniku akumlatora a błędu w oprogramowaniu. Koleś z pomocy drogowej mówił, że z akumlatorami żelowymi ma kupę roboty. Jak będę wiedział co z autem dam dalej znać.