Oto moja historia falujących obrotów: Becia śmigała sobie, zima, dlatego tankowałem E98 Vervę. Wtargnęła wiosenka, diabełek podkusił - a tam, paliwo podskoczyło, to wleję E95. Po 5 kilometrach, na pierwszych światłach się zaczęło: 2000, 500, 2000, 500 obr/min. Wyłączyłem silnik, zapaliłem, spokój. Rano po odpaleniu to samo. Po 3-cim restarcie przeszło, ale w te pędy na stację dolać E98. I tak codzień do pełna. Po 4 dniach przeszło. Wszystko już miałem na podorędziu, i odmę, i przepływomierz, i wszystko co tu i nie tu pisaliście... u mnie wystarczyło nie oszukiwanie auta na paliwie :oops: Odwdzięczyła mi się, a mnie się upiekło :)