a wiec tak: moja 320 ma przejechane 240tys, z czego ostatnie 10 zrobilem w te wakacje osobiście. w polsce jest od roku i od roku jest zagazowana. ostatnia wymiana rozrządu - 2001 przy 178.000. oleju do niedawna nie brała, nie gubiła (wlasnie wymienilem na mobil semisyntetic) jednak odkąd trafiła w moje ręce lekko nie ma. jazda głównie po warszawie i kręcenie na każdym biegu powyżej 5000... bo tak ładnie brzmi;) w najbliższym czasie czeka mnie to i owo pod maską: silnik zaczyna się pocić (narazie nieśmiało, głównie spód w okolicach skrzyni), rozrząd (powinienem był zrobić to od razu ale wiecie jak to jest), regulator napięcia (skacze 14 - 15 jak w stroboskopie) i parę innych drobiazgów o których wiem lub niebawem się dowiem. becia jest zachwycająca ale bez fanatyzmu: ona ma być dla mnie nie ja dla niej. przy obecnych cenach wali mnie to, ze gaz w bmw to herezja, a jak mi kombina nie daj boze padnie, znajdzie sie nastepna... jak uwazacie: czy bardziej opłaca się ww zrobić, czy szukać silnika? (przyznaję, że chodzi za mna 325 - zawsze to tych pare kucy wiecej do wykastrowania LPGiem)