Witam. Kupiłem auto z uwaloną turbiną i zabitym DPF, luz na wirniku do przodu i do tyłu ok 1-1,5mm oraz góra dół minimalny... (oczywiście praktycznie nie działało, na hamowni wypluła 100km) A więc turbo poszło do regeneracji, wróciło zostało zamontowane i zaczęły się problemy. Co do regeneracji oddałem swoje stare turbo w zamian dostałem identyczną sztukę tylko gość który wykonywał "regenerację" przełożył mój zawór czy tam sztangę... No tą elektronikę która steruje łopatkami... Bo aktualnie takowej nie posiadał a moja była niby w porządku. A więc wróciłem z turbo do domu wrzuciłem na samochód, przy okazji wyleciał DPF bo w nim to już była masakra... od 2015r auto jeździło na uszkodzonych termostatach i zabitym DPFie... Tak czy tak DPF wyleciał więc turbo miało czystą drogę i drożny wydech. (Kat został) Zadowolony i napalony na pierwszą przejażdżkę odpaliłem samochód i słyszę gwizd turbiny, czyli że ładuje, jako że to mój pierwszy diesel pomyślałem że wszystko OK i zostawiłem auto na 20min żeby sobie popracowała nowa turbawka na jałowym biegu. Po 20 minutach wsiadam do auta, wyjeżdżam na ulicę wciskam gaz i czekam na upragnione Pier@@@@@, [BAD], nie doczekałem się... auto kopciło jak STAR z lejącymi wtryskami i nie chciało się nawet wkręcić na 2tys, ale turbo gwizdało... Złapałem za telefon i dzwonię do jednego znajomego mechanika z rozmowy mówi chu*** regeneracja turbiny, ok więc dzwonie do drugiego po rozmowie taka sama diagnoza, chu*** regeneracja.... Więc dzwonie do gościa który regenerował mi turbo, przedstawiam mu objawy, a on do mnie z tekstem że zapomniał mi wyregulować sztangi :duh: 10min rozmowy, tłumaczenia i kręcę śrubka od sztangi za chwilę auto już jeździ, ale turbo ciągle gwizda na jałowym (mniej ale gwizda) w czasie jazdy turbo czuć dopiero od 3tys... Oki a więc odwiedziłem w końcu tego pana, podpiął się pod turbinę jakimś tam urządzeniem i ustawił sztangę... Wsiadam w auto i mówię sobie że teraz to już musi działać. I ponownie się zawiodłem... za pierwszym razem auto poszło jak trzeba ok 1800-2000 turbo dmucha, za chwile dojeżdżam do skrzyżowania wciskam gaz i koniec imprezy, auto do 3tys idzie jak muł od 3 turbo coś tam dmucha... W tej chwili wygląda to tak że odpalam samochód wsiadam za pierwszym razem ciężko się wkręca do 2.5tys, przy tych 2.5tys puści czarną chmurę i jak by ktoś ją spuścił z łańcucha, idzie jak dzika wystarczy się tylko zatrzymać i ponownie auto chodzi bez turbo... Ciekawostka jest taka że tuż po odpaleniu sztanga idzie w dół i nie da się ani popchnąć ani wyciągnąć palcami (czyli OK), tuż po pierwszym starcie i chmurze zatrzymuję samochód sztanga już u góry i mogę ją spokojnie wcisnąć palcami w dół... Aby znowu zaczęła pracować muszę zgasić i zamknąć samochód na jakieś 5min. (tryb awaryjny?) Turbo nadal dmucha na jałowym, ale ciszej, praktycznie jest niesłyszalne. Błędy jakie dostaje w inpie to Przepływka, Czujnik ciśnienia doładowania, temperatura spalin i temperatura doładowywanego powietrza - ale w nawiasie pisze że powiązane z przepływką. Odpinałem przepływkę, podmieniłem czujnik ciśnienia doładowania, wyczyściłem cały dolot włącznie z kolektorem i nic. Mechanik który ze mną walczy twierdzi że to jednak uwalony zawór na turbinie albo ogólnie coś poszło im nie tak i auto zaraz po starcie się przeładowuje... Co wy o tym myślicie, bo ja walcze z tym już tydzień i mam już dosyć :( Wymienione wszystkie filtry na MANN olej MOTUL 0w40 LL-04 Silnik M47TU2 163km, przebieg 280tys. Rok 2006, czerwiec. A i zapomniałem dopisać że pojawia się ponownie olej w okolicach turbo, nie wymieniłem jeszcze separatora, więc to zapewne tego wina bo w odmie widzę ślady oleju... Jutro będę go wymieniał. (Proszę tylko moderatorów o nie blokowanie tego tematu, przekopałem cały internet i nigdzie nie pojawiają się takie objawy jak u mnie, są podobne tematy ale to wygląda zupełnie inaczej)