Mam taki problem, oddałam auto do mechanika celem wymiany uszczelki pod głowicą. Mechanik stwierdził, że nie trzeba jej jeszcze wymieniać i można jeździć dalej. Wyczyścił natomiast chłodnicę, bo jak stwierdził była "zasyfiona". Po odebraniu auta okazało się, że na mrozach bardzo szybko grzeje się woda i dochodzi momentalnie do czerwonego pola na wskaźniku. Termostat jest podobno ok, wymieniany był w zeszłym roku. Mechanik wykluczył też czujniki klimatyzacji. chłodnica była odpowietrzana. Auto było podpinane pod komputer, był tam jakiś błąd, który skasował ( ten błąd dotyczył wymiany oleju i filtrów, nie było auto po tej wymianie podpinane pod kompa). Dodam, że auto raz się grzeje a raz nie. Wyjeżdzam z garażu i jest ok, dojeżdzam do punktu A, jest ok, auto postoi chwile i później nie można już wrócić do domu, bo grzeje się na maxa. Mechanik poradził, żeby puścić całe ciepło do środka na maxa i wtedy temperatura spadnie. Ale tak na dłużą metę nie da sie jeździć. Podejrzewa jeszcze że padnięty może być czujnik od termostatu. Czy można to jakoś sprawdzić, skoro termostat się otwiera i działa? Może jest jakaś inna przyczyna? Może ktoś miał już taki przypadek? Pozdr. Maja