Jako, że już się spory czas wożę ze swoją siódemką po warsztatach i wk...wiam się z dnia na dzień niemiłosiernie, to skrobnę conieco a propos' białostockich "fachmanów". Przeczytałem cały temat i zgodnie z rekomendacjami udałem się do warsztatu na pogodnej. Gadałem z chudym gościem w okularach - nie wiem jak się nazywa. Zapytałem czy podepną mi silnik po swapie. Powiedział, że się tego nie podejmie i, że ma dużo roboty teraz. Zapytałem czy kogoś może polecić. Polecił mi Michała (o ile dobrze pamiętam), który ma warsztat naprzeciw Breczki za zakładem Cięcia Wodą. Pojechałem tam. Wszedłem do warsztatu. Nikt do mnie nawet nie podszedł. Zaczepiłem jednego z mechaników i zapytałem z kim mogę porozmawiać na temat postawienia u nich auta. Nie odezwał się słowem, poszedł gdzieś. Potem wrócił, odpalił szluga i zaczął popijać kawkę. Po 10 minutach stania wyszedłem. Po dalszych poszukiwaniach dostałem cynka na Pol-Tom. Chłopak ma warsztat w hangarach za autobusiarnią na składowej (w tym samym hangarze co gazownia Jurand). Po wytłumaczeniu mu co i jak stwierdził, że wie jak to zrobić i że wszystko jasne. Zostawiłem mu auto. Następnego dnia zadzwonił do mnie i stwierdził, że sorry, ale on nie da rady tego zrobić, bo instalacja z kompami nie zagra itd. itp. Okej. Wszystko jasne. Nie da się, to trudno. Wszystko wyjaśnił co, jak i dlaczego. Zajechałem umówić się na odbiór auta lawetą. Zapłaciłem mu za "fatygę" 60 zł (tyle zaśpiewał). Po odbiorze auta okazało się, że wiązka jest pocięta (prosiłem, żeby doprowadził ją do pierwotnego stanu), a pod maską jest totalny burdel. Jednym słowem, 300 za lawetę w obie strony + 60 zł za zrobienie burdelu i niedoprowadzenie tego przynajmniej do stanu pierwotnego. Ktoś miał podobne doświadczenia z tymi warsztatami?