Witam wszystkich - jestem tu nowy, więc przepraszam, za niektóre nieścisłości itp. w przyszłości będę starał się poprawić :) Mam problem, który (tak wyczuwam) będzie ciężki do rozwiązania dla mojego BMW, mojego portfela i moich nerwów - przejdźmy jednak do rzeczy: Jakiś miesiąc temu kupiłem BMW E34 520i - rocznik 1989, dość zadbana (progi mam do roboty i fotel kierowcy ale jestem zadowolony z zakupu). Wszystko działało ok, do czasu mojej podróży weekendowej na Kaszuby. W czasie dojazdu do ośrodka wypoczynkowego na bardzo stromym (wręcz idiotycznie skonstruowanym) i wąskim wiadukcie (brak jakiegokolwiek oznakowania, o możliwym niebezpieczeństwie na drodze :!: ) przyhaczyłem podwoziem przy prędkości około 30km/h. Z pozoru nie było to wielkie przyhaczenie, wszystko pracowało ok, żadna kontrolna się nie świeciła więc przejechałem jakieś 500m dalej do ośrodka. Tam mój znajomy zauważył, że z silnika wydobywa się dym (wcześniej nie zauważyłem tego, niestety kurz był tak ogromny, że widocznie nie było widać dymu przez szyby). Po otwarciu maski okazało się, że cały silnik mam w płynie - oczywiście w oleju. Jako, że nie jestem za dobrze zorientowany w budowie samochodów i nie zorientowałem się co się mogło stać, wyczyściłem silnik z oleju (trochę to trwało, benzyna ekstrakcyjna, pełno szmat, żadnej wody, ale efekt lepszy niż przed wyjazdem) i sprawdziłem jego stan - o dziwo - niby - wszystko było ok. Mimo tego, pojechałem ze znajomym na stację aby zakupić olej, dolałem go jeszcze aby ilość była idealna i zostawiłem auto. Dzień przed powrotem sprawdziłem jeszcze raz stan oleju i był on ok, więc zdecydowałem się wyruszyć w podróż. Po około 1,5km samochód mi zgasł (była to górka, bardzo możliwe, że przez moje zdenerwowanie - a przez wcześniejszą sytuację cały weekend miałem spieprzony, zgasł bo dałem za małe obroty) i już nie zapalił - udało się zakręcić silnikiem ale nic ponad to. Po ponownym otwarciu maski znowu zauważyłem dym + olej rozbryzgany po silniku (jak wcześniej). Samochód zabraliśmy na hol i został na Kaszubach, a ja wróciłem do Torunia, do domu - auto czeka na decyzję, sam nie wiem co mam robić, czy sprowadzać go do domu i tu naprawiać, czy naprawić na Kaszubach - konkretnie w Kościerzynie. Jak sądzicie? Czy silnik jest już zatarty? :cry: Żadna kontrolka mi się nie świeciła, sądzę, że od uderzenia rozwaliła mi się miska od oleju, ale mam nadzieję, że silnik to przeżył. Wiem, że głupotą było nie wezwać mechanika po pierwszym wycieku, ale młody Polak mądry po szkodzie - do tego myślałem, że jak później stan oleju był ok, to jakoś dojadę. :oops: A co do tego wiaduktu - sprawa jest już rozgrywana u ubezpieczyciela, mam szanse na odzyskanie chociaż części kosztów jakie spowodował ten podjazd. Dzięki wielkie wszystkim za odpowiedź i pozdrawiam