Koledzy, po ponad pół roku bezproblemowej jazdy zrobił mi się taki kłopot. Auto stało na mrozie przez ponad tydzień, postanowiłem je trochę rozruszać. Odpalił generalnie bezproblemowo, podjechałem kilometr na Shella zatankować. Zgasiłem, zatankowałem, odpaliłem drugi raz. Dojechałem do skrzyżowania i tam nagle po minucie stania na światłach, zabujało obrotami i auto padło. Nie dałem rady odpalić, rozrusznik chyba tylko raz na pół sekundy zakręcił :( Taxi mnie sholowało z powrotem na osiedle. Myślałem że to może aku, podładowałem przez noc ale sytuacja ta sama, jak przekręcam słychać tylko PYK! i koniec, a potem taki przeciągły dźwięk (?). I jakby wpadał w tryb awaryjny, okna same się nie domykają (z pilota domykają). Tak jakby rozrusznik był odcięty? Jeśli ktoś myśli że to kwestia błędów w komputerze, a jest z okolic Gdyni / Karwin to zapraszam, stawiam wódeczkę ;)