Witam, Chciałbym się krótko podzielić moim ostatnim doświadczeniem - może się komuś przyda. Zachowanie. Otóż zdarzało się nieregularnie, najczęściej rano, że auto nie szło jak należy. Wyraźnie było czuć jak jeden gar nie przepala a auto telepie jak osiką. Kiedy silnik sie rozgrzewał problem znikał (jednak raz szybciej raz wolniej). Moje podejrzenie padło na sondę (może niesłusznie - nie jestem ekspertem tylko skromym dłubaczem), ponieważ kable, świece, kopułka + palec były w porządku. Jednak zmiana sondy nie pomogła. Usterka była denerwująca bo raz się pojawiała raz nie... Tło. Auto parkuję na podjeździe, obo rosną bardzo stare duże lipy, które jak wiemy "spuszczają" się nieustannie kleistym szlamem, który robi na blachach i szybach piękny zlepek (czasem ciężko otworzyc drzwi bo uszczelki się sklejają). Wyjeżdżając do pracy rano często (nie zawsze) używam spryskiwaczy do przeczyszczenia szyb. Diagnoza. Pęknięty wężyk od spryskiwacza między maską a podbitką. Cieknący płyn przelatywał przez wełnianą podbitkę (wygłuszenie) i kapał bezpośrednio na jedno z gniazd świec. Stad brak przepalania. Jak silnik sie rozgrzewał się na tyle żeby odparować płyn problem ustępował. A występował w zależności od intesywności użycia spryskiwacza (więc nie zawsze - dlatego nie była to oczywista korelacja) - dopiero większa ilość płynu przebijała się przez wełnę. Napawa. Ucięcie uszkodzonego fragmentu i założenie do ujścia spryskiwacza. Podejrzewam, że "profesjonalny" zakład wymieniłby mi pół elektryki a problem dalej by występował. Może to bardzo prozaiczne i oczywiste dla Was, ale dla mniej doświadczonych użytkowników może będzie pomocne. Serdecznie pozdrawiam poghus