Hm a więc, tradycyjne tłumaczenie się sprzedawcy. Zaczynam się zastanawiać dlaczego większość sprzedających ma podejście typowego "polaczka" Ze względu na to że jestem MOCNO ZAWIEDZIONY sytuacją bo szukam auta już X czasu, powiem w skrócie co się dowiedziałem...postaram się bez eseju. - auto ściągnięte jako "poobijane bo niemiec chciał się pobawić i chyba na parkingu wyłączył systemy trakcji" - haha, dobre. - szkoda oszacowana w niemcowie na 30-50 tys euro. - w maju 2016 odnotowano dzwona o którym mowa wyżej. - właściciel polak użytkuje pojazd od 2 lat. Naprawiał go handlarz który auto ściągnął. Oczywiscie - brak faktur zakupu części, brak fotografii uszkodzonego auta sprzed naprawy "bo się nie myśli o tym przy zakupie" Mało tego, aktualny właściciel oszacował naprawę w polsce na 10 tys eur ~40 tys złotych a nie 50 tys euro jak to zostało wycenione w niemczech. W historii pojazdu nie ma więcej żadnych groźniejszych uwag poza samą szkodą, bo są np: serwis olejowy, olej, mikrofiltr, kontrola pojazdu, filtr powietrza, filtr paliwa, płyn hamulcowy, wyważanie kół, ładowanie aku itd. Zapłaciłem za raport z własnych pieniędzy, niestety. Jak się okazuje auto po dzwonie nie małym. Czy w związku z tym jest jakiś sposób by przyszły nabywca, wiedział o historii auta tyle co my, szukając w google? Po prostu chciałbym przestrzec kogokolwiek w razie czego że jednak nie jest tak pięknie i idealnie jak się wydaje. Auto może faktycznie jest zrobione dobrze, ale skoro od właściciela nie moge dowiedzieć się nic o fotkach, fakturach naprawy itd to skąd mam wiedzieć że nie była wspawywana ćwiara? już pomijam fakt że "kurtyny możliwe że były wystrzelone, ale deska jest oryginalna bo airbagi były ok" to jak narazie tyle.