Cześć, chciałem dziś pojechać swoją jedyneczką do pracy i doszło do dość dziwnej sytuacji, piszę o niej tutaj bo nie spotkałem się tutaj z istniejącym identycznym problemie i może któryś z was się z tym już spotkał. Samochód stał cały weekend pod domem, w piątek zachowywał się normalnie i w poniedziałek odpalił tak jak zawsze. Nie dostrzegłem żadnych nietypowych sytuacji, po przejechaniu mniej więcej kilometra wywaliło check engine i zauważyłem, że tracę moc. Dodałem gaz do końca a samochód nie przyśpieszał a wręcz tracił obroty. Zjechałem na bok wyłączyłem i włączyłem silnik ponownie i na samym starcie wywaliło mi check engine + zaczęły intensywnie falować obroty. Ciężko mi to powiedzieć czy było falowanie obrotów czy też dławienie silnika mogłem to oczywiście źle zinterpretować. Ponadto jak chciałem dodać gazu samochód kompletnie na to nie reagował i ciągle obroty szalały. Nie byłem w stanie ruszyć. Jak wrzuciłem jedynkę i spróbowałem ruszyć samym sprzęgłem udało się przez co nawróciłem i podczas powrotu udało się tak też wrzucić dwójkę. Wtedy samochód nieco ożył i zaczął reagować na gaz przez co dojechałem tak do domu trzymając 3,5-4k obrotów (nie zmieniałem już biegów bo uznałem, że jakoś działa więc nie ruszaj). Nie mam pojęcia czy to może mieć jakieś znaczenie ale rozrząd już mam zmieniony (firmy swag) i zrobiłem na nim kilka tysięcy kilometrów oraz wydaje mi się, że w okolicach przepustnicy (nieco głębiej) słychać lekkie pukanie. Kolega mi mówił, że te N45 zawsze lekko klekoczą i żeby to lekceważyć. Ponadto jakiś czas temu dostrzegłem, że w komputerze jest delikatna korekta mieszanki (wartość zawsze poniżej 10% i do tego momentu nie robiłem z tym nic). Czy miał ktoś z was podobny problem? Byłbym wdzięczny za jakieś wskazówki. Dzięki ;)