Witam wszystkich odwiedzających :) Pomimo tego, że mi nie pomógł na tym forum z moim problemem, a jedynym odzewem był odzew moderatora za złą nazwę tematu (zresztą słuszny), to postanowiłem, że podzielę się z Wami moją historią. Mam nadzieję, że dobry dział, szukałem i nie znalazłem nic bardziej odpowiedniego. Kupiłem moją betkę z silnikiem m43 niecały rok temu. Już przy kupnie trzeba było długo kręcić, ale facet powiedział, że filtr gazu do wymiany i będzie ok. Betka zrobiła na mnie takie wrażenie, że pomimo usterki, wziąłem ją. Od tej pory próbowałem zaradzić problemowi. Wymieniłem oczywiście wszystkie filtry, łącznie z filtrem gazu i żadnej zmiany. Gazownik orzekł reduktor! Więc wydałem 500 zł, reduktor wymieniony, poprawy żadnej ... Auto oglądało chyba z 15 mechaników, ostatnie diagnozy - głowica do remontu (a byłem w 2 warsztatach). Tak więc pożyczyłem manometr, sprawdziłem kompresję i jest w miarę ok, przynajmniej na tyle, żeby auto paliło normalnie. Próbowałem wszystkiego, czytałem chyba wszystkie tematy nt. problemów z odpalaniem naszych betek i nic! Były różne przypuszczenia : czujnik temperatury, przepływomierz, układ dolotowy (bo mam zaklejoną taśmą tą rurę od przepływki do kolektora), byłem na kompie (błąd sondy lambda), ale najbardziej nie boli mnie to, że auto oglądało 15 mechaników i żaden nie znalazł przyczyny, ale to, że kazali mi remontować głowicę! Dzisiaj siedząc pod maską, zauwazyłem pękniety wężyk od odmy, uciąłem go w miejscu pękniecia, włozyłem spowrotem i auto pali na strzała! Dlaczego do cholery żadej z tych partaczy nie zauważył takiego g*wna!? Betka stała czasami cały dzień w warsztacie, w celu szukania usterki i nic! Diagnoza - głowica, silnik do dupy ... No ludzie ... Piszę ten post, aby przestrzec Was przed takimi "zawodowcami", szukajcie źródeł usterki od podstaw i pamiętajcie, że możecie ufać tylko sobie i własnej intuicji ...