Witam. Tydzień temu, 16stego września miałem wypadek samochodowy. Oczywiście nie z mojej winy. Podczas skrętu na posesje w lewo jakiś idiota postanowił mnie wyprzedzić i trafił idealnie w drzwi kierowcy przy prędkości ponad 80km/h. Samochód (lekko powiedziawszy) jest zniszczony. Lewe nadkole przednie, tylne, drzwi lewe przednie, tylne, progi, nawet dach wgięty, lewy reflektor, lewy kierunkowskaz, zderzak przedni, deska rozdzielcza.... Rzeczoznawca stwierdził uszkodzenia w 48 częściach w samochodzie z czego ponad 40 jest do wymiany. Stwierdził również szkodę całkowitą, ustalony koszt naprawy serwisowanej wyniósłby ponad 36 tysięcy. I teraz tutaj moje pytanie. Mój mechanik stwierdził że naprawi na używanych, oryginalnych częściach, faktury wyśle firmie ubezpieczeniowej sprawcy wypadku i oni pokryją koszta. Co ja powinienem w tej sytuacji zrobić? Gdy samochód zostanie naprawiony - niech mi dalej służy? Czy mam go sprzedać i kupić nowy samochód? Mam niesamowitego pecha bo kupiłem samochód 30stego lipca tego roku i nawet nie zabawił u mnie 2ch miesięcy. Tak w ogóle co powinienem jeszcze zrobić? Wielu znajomych namawia mnie żebym pozwał sprawcę do sądu, ale nawet nie wiem za co. Za samo spowodowanie wypadku? Co mi da, że wlepią mu większy mandat? Jest może jakiś inny powód za co mogę go pozwać? Jeżeli jest możliwe to chciałbym go nawet pozwać o odszkodowanie za straty moralne. Niekoniecznie musi mi płacić. Niech np. zapłaci 15 tysięcy na rzecz np. dzieci z domów dziecka. Cokolwiek, niech tylko go mocno strzepie po kieszeni żeby do końca życia sobie zapamiętał najgorszy błąd swojego życia. Mieliście kiedyś wypadek nie z waszej winy? Jak to się skończyło u Was?