Sprostuję, aby nie wyszło, że wezmę każdego parcha. Chodziło mi o to, że jeśli będzie miał elementy malowane drugi raz, i to będzie powiedzmy błotnik i zderzak - OK. Jak auto miało stłuczkę i zostało poprawnie naprawione - OK. Nie zamierzam kupować auta ze szpachlą na dachu czy słupkach. Nie kupię auta spawanego z dwóch innych modeli i przystanku autobusowego. Zdaje sobie sprawę, że okazji na świecie nie ma. Ktoś dobrego auta tanio nie odda. Bo czemu miałby to robić? Auta z Niemiec, często poniżej średniej ceny to raczej pułapki lub miny. I ja to wiem. Z tymi przebiegami to też śmieszne, każdy chciałby bez względu na klasę auta, silnik czy rocznik poniżej 200k km na blacie. Dlatego handlarze kręcą na potęgę, niestety. Wolę uczciwe 380.000km, serwisowane i jeżdżące jak trzeba niż trupa ze 180.000km na zegarach. Najstarsze BMW, które biorę pod uwagę może być z 1998 roku. To 18 lat częstego używania za granicą. Śmiało mogę założyć, że takie BMW 318i lata tam 20.000km/rocznie (optymistyczna wersja). Daje to 360.000km przebiegu. A może się zdarzyć taka sytuacja, że 200.000km przebiegu może mieć zrobione w pierwsze swoje cztery latka. Zamiast wyposażenia chciałbym podłogę bez dziur. Moim zdaniem to jest dość rozsądne podejście przy kupowaniu osiemnasto-piętnastoletniego auta. Mam rację?