Witam, historii ciąg dalszy - po dość pobieżnym przejrzeniu przewodów (według mnie są całe i dobrze podpięte)...doczytałem o problemie z przepływką. Postanowiłem wykonać test odłączenia przepływomierza. Po rozpięciu uruchomiłem silnik, ruszyłem i nie mogłem nacieszyć się odzyskaną mocą, aczkolwiek pozostał jeszcze objaw głośnego gwizdania turbiny. Umówiłem się w warsztacie na "rzucenie okiem" na stan auta, ponieważ terminy, które mają warsztaty w Warszawie są dobre dla osób na emeryturze, którym miesiąc w tą czy w drugą nie odgrywa większej roli.... Mechanik stwierdził zapieczone cięgno turbiny. Łopatki utknęły na ustawieniu zamknięcia odpływu spalin, stąd turbo cały czas przeładowuje. Jego podejrzenie w związku z tym jest również takie, że przepływomierz najprawdopodobniej działa poprawnie, ale w sytuacji przeładowania turbiny uruchamiał tryb awaryjny i auto się wlokło. Sugestia mechanika - kupić nowe turbo. Gdybym mało czytał, zamówiłbym owe i miał przykre doświadczenie finansowe za sobą. Jednak "zapieczone cięgno" często wyświetla się w necie jako rzecz do zrobienia, nie jest podstawą do wymiany całej sprężarki.... Generalnie trochę zgłupiałem. Ponieważ moje spotkanie na dłuższy czas w warsztacie odległe jest o prawie 3 tygodnie, czy mogę sam coś jeszcze zrobić oprócz szukania nowej turbiny po sklepach? Aha, czy według Was mogę jeździć tym autem, czy grozi to wielkim BUM :shock: :wink: ( no bo teraz przecież smiga rewelacyjnie z odpiętą przepływką.... )