Cztery miesiące temu zapaliła mi się żółta kontrolka, nie pobudzając się specjalnie jeździłem z nią witany przy każdym wejściu do auta gongiem i komunikatem, podczas gdy blokada kierownicy działała bezawaryjnie. Trzy tygodnie temu nadszedł jednak sądny dzień, w którym przy otworzeniu drzwi powitała mnie czerwona kontrolka i zonk, zgodnie z wyświetlanym komunikatem blokada kierownicy była zablokowana i nie można było odpalić auta. Nie pomagały w tym momencie żadne ruchy typu odłączanie akumulatora, wkładanie i wyciąganie kluczyka itp. Pozostało tylko ściągnąć mistrza z interfejsem i laptopem do skasowania błędu, pożegnanie stówki i bunia odpaliła jak nowa. Mistrz mówił coś o możliwości naprawy blokady kierownicy u niego w warsztacie za jedyne sześć stówek ewentualnie polecał się na przyszłość za kolejne stówki. Po skasowaniu błędu auto przez dwa dni uspokoiło się, a następnie zaczęło świrować - po zgaszeniu silnika potrafiło zaświecić to żółtą to czerwoną kontrolką a przy ponownym uruchomieniu zero błędów, po następnych kilku dniach wróciła na stałe żółta kontrolka wraz z komunikatem. Stwierdziłem w końcu że koniec życia w stresie i umówiłem się w serwisie BMW w Rzeszy na upgrade softu całego auta. Cała operacja trwała ok 4godz. i kosztowała 72 eurusie - jak dotąd czyli jakiś tydzień spokój. W moim przypadku odpowiedzialnym za całe zamieszanie był błąd softu a współwinnym prawdopodobnie słaby akumulator. Usterka mechaniczna samej blokady jakoś do mnie nie przemawia.