w niedziele popołudniu krótka przejażdżka autem ale bardzo szybka (pilnie musiałem się przemieścić ) parę ostrych przyspieszeń na szosie (silnik raczej zimny) i coś delikatnie czułem że traci moc ale nieznacznie nie zwróciłem szczególnie na to uwagi...później jeszcze samochód przejechał kilka kilometrów ale spokojnie i wolno (prowadziła żona)...w poniedziałek wczesnym rankiem wsiadłem odpaliłem i spokojnie pojechałem w trasę pierwsze 5-8 km raczej bez szybkiej jazdy około 10km wyjechałem za miasto i przyspieszyłem do 100-140km/h (5 rano szosa pusta aż się prosiło żeby jechać ) po około 3km takiej szybkiej jazdy był zakręt i duża górka do podjechania ...zwolniłem znacznie przed zakrętem do około 50km/h i wjeżdżając na górkę na prostą znów przyspieszyłem ale już coś było nie tak ...jakoś się wdrapałem a na szczycie padła moc całkowicie...jechał już 20km/h 1500 obrotów i nie chciał szybciej w ogóle nie reagował pedał gazu (mam automat) tylko wrzucałem :D drive: i sam sobie jechał 20km/h i nic więcej ....w warsztacie diagnoza sterownik silnika coś niby ""spalona końcówka mocy"" ale jeszcze autka nie odebrałem cały czas naprawiają jak odbiorę napiszę czy to tylko to (oby) NAPISZCIE CO U WAS ZDIAGNOZOWALI