Kiedy ja szukałem swojej bemci brałem pod uwagę e39 lub e46 w touringu. Okazywało się zwykle, że tójeczka w budzie e46 jest o wiele bardziej smaczniejszym kąskiem niż wielka e39, szczególnie dla młodych gniewnych;), a co za tym idzie (popyt rodzi podaż) cena niejednokrotnie przewyższała cene e39. Koniec końców znalazłem kilka ofert od PRYWATNYCH osób u naszych sąsiadów z zachodu (mówię prywatnych, bo reszta ofert w przedziale do 30k to były rosyjskie lub tureckie autohousy, z odpicowanymi bemami (nawet znalazłem jedną trójkę z przyklejonym taśmą grillem). Po małym tornee (o promieniu około 300 KM, wszystko pod Holandią, bo okolice Berlina przebierane na okrągło) znalazłem miłego niemca z 3 bamciami i audi q7 na placu (jego prywatne, 2 córek i żony), od którego udało mi się kupić śliczne e39 w touringu za 9100e (po negocjacjach). Z opłatami i zmianą płynów zmieściłem się w 40k naszych. Pierwszą rzeczą jaką mnie zdziwiło, to to że u naszych rodzimych handlarzy takie same e39 stały od 25k. Rozwiązanie znalazłem dopiero wracając, na "trasie śmierci zawieszenia" w drodze do Wrocławia. Sporo aut, również bemci jakie tam widziałem, jechały ładnie na lawecie....bez boków, przodów, tyłów itp. Daje to do myślenia. Autka "potrzaskowe" lądujące u nas w tanich warsztatach, gdzie odpicują je na sprzedaż i wystawiają sporo poniżej cen niemieckich (automobile.de). Magnesu z lodówki na takim aucie nie zaczepisz....chyba że na feldze stalowej:)