Witam serdecznie. Jako, że od pół roku nie mialam problemów z samochodem (no oprócz rozprogramowania kluczyków) nie udzielałam sie na tym forum. Teraz jednak spotkało mnie małe zaskoczenie. Moje autko sie zapaliło... hmm a dokładnie było to tak: po krótkim postoju na stacji benz.zatankowanie, zaplacenie,poczekanie na fakturke ... wróciłam do samochodu i zauważyłam, że maska "paruje". Od razu wydało mi sie to dziwne bo silnik nie był zbyt nagrzany. No i w momencie, gdy podeszłam do samochodu zobaczyłam ogień - palił sie spryskiwacz. Szybko podnioslam maske no i palily sie przewody od spryskiwaczy i kawałek pokrywy klapy... ogień szybko ugasili mili panowie ale teraz nie mam spryskiwacza ani przewodow no i maska nadaje sie do lakierowania. Dobrze, ze stalo sie to na stacji (chociaz gdyby zapalilo sie bardziej to raczej skutki byly marne) bo nie mialam nawet gasnicy :) Kto wie jaka mogla byc przyczyna? Dodam, ze ten spryskiwacz dzialal troche gorzej od prawego no i niedawno wlalam zimowy plyn ;) Pozdrawiam