Witam. To co mi się wczoraj i dziś wydarzyło przeraża mnie. Historia zaczyna sie ok m-c temu na zaduszki u rodziny. Nie mogłem otworzyć auta (pilot nie działa więc od m-ca otwierałem kluczykiem). Po jakieś godz prób otworzyłem awaryjnie maskę przez nerki, podłączyłem klemy od buni ojca i udało się. Zauważyłem wtedy że po włożeniu kluczyka do stacyjki świecą diody na wyświetlaczu i coś "tryka" przy akumulatorze (mam 530D touring, 1999 r.) . Odgłosy dochodziły z przekaźników w schowku, nad akumulatorem. Podociskałem je i do wczoraj było ok..... Otóż wczoraj wybrałem się w trasę i po przejechaniu 50 km nagle w samochodzie zapaliła się kontrolka ABS i ESP i bunia straciła moc. Po chwili znów odżyła i pojechałem dalej przerażony że dobrze ze w tym czasie np nie wyprzedzałem nikogo. Po przejechaniu następnych 30 km samochód zgasł i koniec. Bez świateł i reakcji stacyjki na kluczyk stałem na poboczu. postanowiłem przez tylne drzwi pogrzebać w bagażniku i akumulatorze. Zauważyłem znów dziwne trzaski w okolicach przekaźników. Wyjąłem te 3 szare kwadratowe przekaźniki, zamieniłem 2 ze sobą i jakoś auto odpaliło. Wróciłem do domu i po drodze znów na 15 sekund auto straciło moc + ABS +ESP i po chwili znów było OK. Dziś pojechałem do szkoły i [BAD]. Musiałem samochód zostawić i wracać autobusem. Autko znów nie otworzyło się po zajęciach (rano było ok). Pomóżcie co mam zrobić i co jest przyczyną tych wydarzeń. :cry2: