Witam! Chcialbym opowiedziec moja historie z inspekcja. Zanim jednak dojde do sedna sprawy opowiem jak to kupilem beemke. Obecnie mieszkam w Irlandii. Planowalem kupic jakies autko za rozsadna cene, cos niedrogiego, ekonomicznego i jednoczesnie sprawnego. Tak wiec wyszlo na to, ze zostalem posiadaczem BMW 318is rocznik 94. Fura niczego sobie, zadbana(jeszcze nigdy nie widzialem tak czysciutkiej tapicerki) i nie poobijana jak to tutaj czesto mozna spotkac. Wszystko OK, tylko jedzic i cieszyc sie WLASNA beemka. Ale wlasnie mialem malutki problem z inspekcja. Na wyswietlaczu swiecily sie juz zolty i czerwony kwadracik. Wlasciciel powiedzial mi, ze on nigdy nie czekal az te lampki calkowicie zgasna. Ostrzegl mnie, ze jezeli nie pojade do serwisu to auto kaput i laweta. Gosc mnie porzadnie nastraszyl, az w nocy nie moglem spac. Jezdzilem tak jeszcze z tydzien. Dreczyly mnie te kontrolki i musialem cos z tym zrobic, przeciez nie bede czekal do poki one mi znikna. Powiem tylko, ze kazda wizyta u mechanika (nie wspomne o serwisie bmw) to conajmniej 50 euro. Nie usmiechalo mi sie jechac i kasowac tyle. Siadlem wiec przed kompem i wpisalem "inspekcja bmw e36" i tu zdziwienie.... :jawdrop: Parenascie linkow z dokladnymi opisami, schematami jak to samemu zrobic. Na drugi dzien otworzylem mache, zwarlem odpowiednie piny i gitara :D Dwa dni pozniej widzialem sie z wlascicielem, a on pyta czy odwiedzilem mechanika. A ja mu ofkors :) Tutaj nikt takich metod nie zna. Oni w ogole nie potrafia samemu zrobic cokolwiek w aucie. Wymiana glupiej zarowki to wizyta u mechanika. Normalnie glupota! Ja moge tylko podziekowac forumowiczom za swietne rady. Wielkie Dzieki!!!