witam wszystkich po 6 latach :) Pozwolcie, ze odswieze swojego kotleta, nie mam dostepu do tamtego konta, ale zapewniam, ze to ten sam maniur ;) PANOWIE i PANIE ! 6 lat temu przy przebiegu okolo 170 tys km ( jak napisalem w pierwszym poscie na gorze ) mialem problem z brakiem mocy. Mechanik rozwiazal ten problem magicznym stuknieciem za pomoca mlotka i przedluzki w okolice turbiny. Od tamtego czasu minelo okolo 6 lat a samochodem przyjechalem okolo 70 tysiecy km - zero problemow, az do wczoraj. Wracam sobie trasa pozno w nocy do domu ( drogi puste ) predkosc 80-150km/h bez katowania, generalnie jezdze z 'glowa' :) W pewnym momencie auto nagle stracilo moc i bylo slychac dosc glosne swisty gdy wciskalem gaz, dobrze ze aut na drodze nie bylo, bo mysle, ze moglbym do domu nie dojechac ( problem z wjechaniem pod gorki ) Zatrzymalem sie, ale pod maska wszystko na pierwsz rzut oka wygladalo okej, jedynie ten brak mocy.... :nienie: Dzis juz wolalem nie ryzykowac jazdy autem, aczkolwiek odpalilem je rano aby zobaczyc czy cos sie zmienilo - niestety nie, a przy dodawaniu gazu, z tylu leci niebieski dym :cry2: Myslicie ze turbo do wymiany, czy moze warto sprawdzic cos innego ? Moze gdzies stuknac mlotkiem, tak jak to zrobil poprzednik i naprawil na kolejne 6 lat ?? Z gory dzieki za wszelkie porady/sugestie :roll: ps. turbo nowe/uzywane/regeneracja ? pozdrawiam :)