Witam, mam pewien problem. Dziewczyna miala "stluczke" w piatek z kraweznikiem okolo 100km od domu. Auto bylo w naprawie tam na miejscu, wymieniony prawy przedni wahacz i "wąż" (za chiny ludowe sie od niej nie dowiem jaki). Polamane wszystkie oslony w nadkolu, pod silnikiem, atrapy w zderzaku - niewymienione - wszystkie polamane przywiozla w bagazniku :). Dodatkowo wystrzelila ta poduszka w slupku od pasazera. Dzisiaj wrocila do mojej miejscowości bez problemu. Po drodze do domu zabrala mnie jeszcze z pracy. Podczas jazdy zauwazylem, ze szyby sa zaparowane wiec chcialem wlaczyc nawiew na przednia szybe - nie dzialal. Pod domem poczytalem troche na forach, ze cos tam moglo sie zablokowac i zeby odlaczyc aku na chwile i powinno zaskoczyc....i tak bylo, podlaczylem aku - nawiew zaczal dzialac. Wlaczylem silnik i zaczal strasznie dymic pod maska z lewej strony (kierowcy) siwym dymem oraz z nawiewow. Nie jest to jakis smierdzacy dym - ma nawet taki lekko slodkawy zapach. Czy dobrze glowkuje, ze gdzies plyn chlodniczy sie ulewa i paruje? A moze cos innego? Boje sie teraz ruszyc tym autem, a przydaloby sie go jakos przetransportowac do mechanika....czy lepiej laweta? Auto to e46 2.0d 2001 przed liftem 136hp.