Witam wszystkich forumowiczów. Pod koniec zeszłego roku sprowadziłem z myślą o mojej dziewczynie BMW 1-kę w kolorze błękitny metalic. Niestety z powodu braku czasu autko przestało cała zimę na dworze. No i jak to zwykle bywa zaniedbanie się zemściło na mnie okrutnie... Gdy przyszło do wyjazdu na święta a w moim pierwszym aucie odmówił posłuszeństwa immobiliser nie było innego wyjścia jak uruchomić beemke. Oczywiście pierwsza przeszkoda to rozładowany akumulator, ale z tym sobie poradziłem (wymieniając na inny). Następnie spacer z pojemnikiem po płynie do spryskiwaczy na pobliską stację paliw gdyż w baku pusto. Po odpaleniu - od pierwszego strzału! powrót na stację po więcej paliwa, łącznie zalałem 15l 98BP Ultimate (czy to mój pierwszy błąd?). Potem ruszamy w trasę, autko chodzi pięknie przez pierwsze 20 km, nagle zaczyna szarpać, zamulac, męczy się pod lekką górkę. Obroty w granicach 3000, na desce wielka pomarańczowa kontrolka silnika. Ledwie się dokulalem do najbliższej stacji. Po podjechaniu pod dystrybutor zgasł sam. Na szczęście dał się uruchomić, ale po ciężkim cheltaniu. Wlałem kolejne 20l zwykłej 95-ki uznając że to wina syfu w paliwie. Beemka odpala i jakoś jedzie. Już myślałem że problem się rozwiązał ale na 5km przed celem podróży szarpanie powróciło. Czy ktoś miał taką sytuację, co może być przyczyną?