Nie wiem jaki nadać temat więc po kolei... Gdy kupowałem 518(95r) wąż od chłodnicy był spuchnięty przy spince. Spuchnięty i twardy. Sprawdzałem czy nie ma masła pod korkiem, czy ma moc, wszystko było jak najbardziej ok, silnik pracował równo, nic nie dymiło, wody nie wywalało. Pojeździłem kilka dni i wczoraj przy ruszaniu spod świateł dałem dużo gazu, zdławiło go, dałem dwa i auto nie chciało jechać. Doturlałem się na parking, otwieram maskę, uruchamiam ponownie samochód, łapie 500 obrotów, dławi się i po kilku sekundach gaśnie. I tak cały czas. Patrzę a tu wywaliło wąż od przepływomierza. Założyłem go spowrotem. Odkręciłem trochę linkę gazu, żeby dojechać kilometr do domu, zatrzymałem się pod blokiem. Odkręcam odpowietrznik od chłodnicy, wywala wodę 3m w górę. Odkręcam korek od chłodnicy, wywaliło całą wodę z chłodnicy. Dymy przez kilka minut z chłodnicy. Temperatura pion. Zalałem chłodnicę na odpalonym silniku raz jeszcze , odpowietrzyłem wg forumowej instrukcji no i niby wszystko git ale... Wąż wciąż spuchnięty jak cholera, założyłem go dla pewności na nowo. Mimo tego, że na wolnych trzyma 800 obrotów, po dodaniu gazu obroty nienaturalnie się zwiększają i podczas jazdy nie spadają, tak jakby auto samo trzymało gaz i przy równej prędkości na 3 biegu 50 na godzine pokazuje mi 13-14l a wcześniej pokazywało 6. Gdy odpinam przepływkę muszę linkę odkręcić w porównaniu z tym co jest przy przepływce podpiętej bo inaczej zdycha. Ma ktoś jakiś pomysł na znalezienie przyczyny? Mam 150km do domu, do mechanika, więc próbuję znaleźć coś sam. Tylko bardzo proszę do mnie mówić jak do dziecka, bo podstawowe rzeczy ogarniam, ale nie jest to jakaś duża wiedza... Dziękuję p.s. Identycznie zachowuje się na benzynie i na gazie. Wody nie przybywa. Oleju nie ubywa. Jak daje temp na max to dmucha gorącym. Jak daje min to dmucha zimnym. Klimy brak. Auto sie nie grzeje, temperatura nie skacze, nie kopci.