Witam, jestem świeżym (prawie) szczęśliwym posiadaczem beemki i nową osobą na tym forum. Piszę prawie ponieważ ostatnio e36 płata mi figle. Silnik m50b20 + gaz, rok 1993. :wink: Do rzeczy: w piątek rano jadąc jak codziennie tą samą trasą wszystko było elegancko odpalona od strzała, na gaz się przełączyła bez problemu. Została zaparkowana do popołudnia, ale wracając usłyszałem jakiś pisk spod maski, nagle zaświeciła się też kontrolka na desce rozdzielczej od alternatora, byłem niedaleko domu więc postanowiłem wrócić, wtedy druga sprawa nie przełączył się na gaz (co zwykle na tej trasie następowało w miarę szybko) ale nie o gaz chodzi.. Na weekend autko odstawione nie miałem czasu spojrzeć co tam się zadziało. Ruszyłem z robotą w poniedziałek. Sprawa wygląda tak że spadł pasek klinowy. Więc autko na podnośnik zakładamy pasek, napięty dobrze (więc napinacz wstępnie odrzuciłem jako przyczynę). Odpalenie auta i wtedy się zadziało pasek cały lata w przód i w tył na rolce alternatora ale nie spada. Zgasiłem poprawiłem druga próba i spadł całkowicie, koła pasowe raczej nie są przekoszone. I po tym zaczęło coś kapać, wchodzę pod auto podkładam karton, sączyło się to po tym głównym kole pasowym (tym przekazującym z silnika) jakaś dziwna ciecz, ciemno brązowy kolor, konsystencja jak jakiś płyn z olejem, ale olejem nie pachnie, taka dziwna ciecz, plamy zostawiła niby ciemne jak olej.. Kapało chwilę, z 3-4 minuty i przestało. Robiłem z kolegą, on powiedział, że może to płyn chłodniczy wymieszany z olejem. Dodam że zauważyłem spadek poziomu płynu chłodniczego, ale jak by się wymieszał z olejem i sączył się z przodu silnika po kole pasowym? Jakieś podpowiedzi co może być przyczyną, co sprawdzić i jak żeby to naprawić?? Michał.