Cześć. Podczas ostatnich mrozów moje E46 dostało zadyszki. Piszę do was ponieważ mam nadzieje że ktoś z was naprowadzi mnie i mechanika na dobre tory. Niemiła sytuacja miała miejsce podczas największych mrozów. Samochodem robiłem krótkie trasy, po 5km do pracy. Podczas powrotu z pracy stałem na światłach i gość za mną mrugał długimi że coś jest nie tak. Zobaczyłem za sobą chmurę dymu ( bardzo mozliwe ze para wodna) i zjechałem od razu na parking. Auto zgasiłem i odholowałem do mechanika. Był sport ubytek oleju mimo że kontrolka się jeszcze nie świeciła ( jak to w 330Ci czasem trzeba dolać ale nie tyle co tym razem ), duży ubytek płynu chłodniczego. Ostatnio ktoś inny opiekował sie moim samochodem, perfekcjonista i narzekał że czasem lekko czuje spaliny w samochodzie. Auto stoi teraz u mechanika. Nie może dojść co jest przyczyną tego że auto nie odpala. Sprawdzał pompe paliwa, świece, sterownik świec, odme i pare innych rzeczy. Zastanawiam się co to może być - oczywiście biorę pod uwagę uszczelke pod głowicą i tak dalej, ale może ktoś z was miał podobną sytuacje. Zapłon kręci, ciśnienie na listwie jest ale auto nie odpala. Mechanik mówi że na kompie brak błędów. Poproszę go lub sam sprawdze bezpieczniki itp, ale chce to powiazac z objawami jakie wystapily. Dodam ze nie mialem falowania obrotow, spadku mocy, odpalalo od strzala. Auto bez problemu wkrecalo sie na obroty, zbieralo sie lepiej niz nowsze 330d e91. Jesli ktos ma jakas sensowna rade co to moze byc - prosze o wszelkie wskazania i z gory dziekuje za poswiecony czas :)