Skocz do zawartości

iamlukasz

Zarejestrowani
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez iamlukasz

  1. Witam wszystkich. podziele sie z Wami wrazeniami po wymianie rozrzadow w 118d (2009). Samochod mial przejechane 101 tys mil, czyli 160 tys km. Lancuchy byly glosne, wiec postanowilismy je wymienic. Robil to moj kolega (mechanik z toyoty) z moja pomoca. Okazalo sie ze nie bylo potrzeby wymiany bo wszystko bylo w idealnym stanie - lancuchy napiete, slizgi ok, itd. Prawdopodobnie dlatego ze samochod byl uzywany na autostradach bez tego diabelskiego start/stop. Cala robota zajela 2 dni rozlozenie + zlozenie silnika i kolejny dzien na to zeby pokasowac wszystkie bledy i odpalic. Zmiany w pracy silnika zadnej, choc przyznam ze przed wymiana 3 mechanikow mowilo mi ze nie ma sensu tego robic bo sa glosne, ale nie szuraja. Samochod i tak poszedl na sprzedaz bo jezdzenie samochodem ktory w kazdej chwili moze sie popsuc nie jest fajnym uczuciem. Co wiecej turbina lekko plamila, wiec lepiej bylo sie go pozbyc niz sie pakowac w klopoty. Ale rok sie nim cieszylem. Chce tylko powiedziec tym co mowia ze nie da sie wymienic rozrzadu bez wyciagania silnika zeby nie gadali glupot, bo my tak to wlasnie wymienilismy. OK, musisz wyjac wydech, skrzynie, pelno oslon, rozloczyc uklad kierowniczy, wyjac wspomaganie, opuscic zawieszenie... do tego musisz sie gimnastykowac ze srubami w malo dostepnych miejscach, ale sie da! Moze faktycznie prosciej jest wyjac silnik, ale jakos nie mielismy na to ochoty, bo w koncu byl to nasz "pierwszy raz". Dla niedowiarkow moge wyslac zdjecia jak dostalismy sie do lancuchow na nie wyjetym silniku. Jedno co radze OMIJAC TEN SILNIK SZEROKIM LUKIEM!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.