Już nie naprawiam zawodowo samochodów, tylko swój prywatny, a na pomysł który wykorzystałem wpadłem sam, więc postanowiłem go przedstawić. Nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za ewentualne szkody, powstałe w wyniku wykorzystania opisanej metody W moim prywatnym samochodzie metoda demontażu urwanej świecy żarowej sprawdziła się w 100% zajęła z przygotowaniem 20 min. Przeprowadzono na pierwszym cylindrze sinika M47N 2002r. Zanim podejmiemy decyzję co dalej, musimy pamiętać o jeszcze jednym. Mamy zerwaną świecę i wizję demontażu głowicy, gorzej być nie może, dlatego warto spróbować wszelkich metod, zanim zdemontujemy głowice, zaoszczędzimy kilkaset złotych i sporo czasu. Po zerwaniu świecy i wykręceniu oprawy, w gnieździe pozostanie żarnik z wystającą elektrodą i to w niej cała nadzieja. Niezbędne narzędzia to: - nitownica na nity zrywane, a dokładnie sama głowica którą wykorzystujemy do zakleszczenia na wystającej elektrodzie. - Młotek bezwładnościowy blacharski, który musimy połączyć z wcześniej przygotowaną i założoną głowiczką nitownicy. Zasady działania takiego młotka nie będę opisywał, ponieważ przy braku tak podstawowej wiedzy nie widzę sensu zabierania się za taką naprawę. W moim przypadku wystarczyło jedno niezbyt mocne uderzenie i żarnik razem z elektrodą dosłownie wyskoczył. No i to cała tajemnica. Dla mających wątpliwości: zanim przeprowadziłem ten demontaż, wykręconą inną świece rozwaliłem i zacisnąłem w imadle za żarnik, po czym opisanym przyrządem wyrwałem ją z imadła. Test ten dał mi ważną informację, wewnętrzna elektroda jest naprawdę porządnie zatopiona w żarniku. Życzę powodzenia.